Tegoroczny, piąty już majowy piknik, okazał się bardzo udany pod każdym względem. Przede wszystkim sprzyjała temu słoneczna, ale bez upału aura. Pięknie świeciło słoneczko i wiał orzeźwiający wietrzyk. Na zielony, przystrojony na tę okoliczność majdan pod kasztanami naszej Alma Mater, stawiło się około 50-ciu obojga płci absolwentów – Wrocławian - stałych bywalców naszych wspólnych spotkań, ale też kilkoro gości zamiejscowych w osobach: Krysi Welon z Gdyni, Sławka Mozyrko z Suwałk oraz małżeństwa Jadzi i Bogdana Ostapowiczów z Niemiec. Tym ostatnim towarzyszyła para sympatycznych psiaków Kulki i Kropki, które z odwiedzającymi nasze pikinki dzikimi kaczkami stały się miłą atrakcją spotkania. Prezes Stowarzyszenia, Zbyszek Najsarek powitał zebranych, w tym przedstawiciela władz uczelni - prorektora prof. Andrzeja Rokitę oraz gościa honorowego – Jubilata prof. Tadeusza Bobera, który w tym roku święci swoje 80-te urodziny. Dostojny Jubilat to postać szczególna dla naszej organizacji. Jako ówczesny rektor, był inicjatorem powstania na naszej uczelni Stowarzyszenia Absolwentów. Nie tak dawno został też uhonorowany zaszczytnym tytułem doktora Honoris Causa przez warszawską AWF. Na tej uroczystości, kolaudację wygłosił prof. Andrzej Wit, były rektor warszawskiej AWF - absolwent naszej uczelni.
Z kolei zabrał głos kol. Włodek Kopyś, który wraz z gratulacjami i bukietem kwiatów, wręczył Jubilatowi fundowane już tradycyjnie przez siebie z tej okazji pozłacane precjoza: medal 80-lecia i statuetkę Oskara. Jubilat dziękując mu oraz organizatorom za tak okazałą i wzruszającą ceremonię, wyraził słowa najwyższego uznania dla kontynuatorów jego inicjatywy powołania stowarzyszenia, które prężnie działa już ponad 20 lat i nadal tak pięknie się rozwija.
Następnie Jubilat przyjmował od licznych przyjaciół i wychowanków serdeczne życzenia i gratulacje. Zaraz też odśpiewano Mu huczne tradycyjne 100 lat!
Po tej miłej i jak gdyby oficjalnej części, prezes Zbigniew Najsarek zaprosił zebranych do stołów i konsumpcji przygotowanych przez Włodka Kopysia specjałów. Tym razem hojny fundator przeszedł samego siebie. Bo czegóż tam nie było. Rozmaite kiełbaski, krupnioki, wiejski chleb z pysznym smalcem i ogóreczkami. Ale prawdziwym clou menu okazało się pieczone prosię, nadziewane gryczaną kaszą oraz ziemniaczki w mundurkach w folii i frytki. Do tego przyprawy - chrzan i musztarda. Zaraz też do stołu z prosiakiem utworzył się pokaźny ogonek spragnionych specjału konsumentów. Fachowa obsługa (z Dworu Polskiego) sprawnie serwując smakowite danie życzyła odbiorcom smacznego. Jako jeden z nich raczyłem się pyszną potrawą. To pieczone prosię, kruche i doskonale przyrządzone, popijane pienistym piwem z beczki było wyśmienite. Nie byłem osamotniony w swej opinii. Towarzystwo delektując się smakowitym mięsiwem nie znajdowało słów uznania dla pomysłodawcy i fundatora godnej Lukullusa uczty. „Takiej wyżerki jeszcze tu nie było”, tak skomentował to jeden z uczestników biesiady. Niech żałują nieobecni na niej. A warto było, oj warto!
Z małym poślizgiem na imprezę przybył Adaś Dziąsko, nasz wierny i wypróbowany przyjaciel i sponsor Stowarzyszenia. To jego ekipa tak sprawnie obsługiwała całą imprezę, a pokaźny rabat walnie przyczynił się do złagodzenia kosztów poniesionych przez Włodka- głównego fundatora.
Potem, z towarzyszeniem nieco skromniejszej niż zazwyczaj kapeli (prezes zapomniał skrzypiec) nastąpiło wspólne śpiewanie popularnych szlagierów, obozowych piosenek i pląsy. Tym razem na deptaku zaprezentował się tylko Witek Czyżyk z partnerką. Pozostałym, widocznie z przejedzenia zabrakło już do tańca chęci, a może i kondycji.
Jak to zwykle na pikniku bywa, nie obeszło się bez pozowania do grupowej fotografii, którą już tradycyjnie zrobiono na schodach wiodących do naszej siedziby. Zamieszczamy ją w bieżącym numerze Biuletynu, jak też dzięki niezawodnym Henrykom - Nawarze i Sienkiewiczowi bogaty foto-serwis z majowej imprezy, ukazał się już na naszej stronie internetowej.
Te majowe tradycyjne już pikniki, organizowane corocznie przez Stowarzyszenie, weszły na stałe w nasz kalendarz imprez, stając się przez swą atrakcyjność znaczącym czynnikiem integrującym wuefiacką społeczność. Zwłaszcza, gdy uświetniają je jubileusze zasłużonych dla Stowarzyszenia osób. A takich okazji, z racji osiągania przez członków Stowarzyszenia nobliwej 80-ki nam przybywa. Szkoda tylko, że nie uczestniczą w nich przedstawiciele młodszej generacji wuefiaków. My trzymający się jeszcze krzepko weterani cieszmy się z podobnych do dzisiejszego spotkań, „Bo upływa szybko życie...” Ale Spoko! Do zobaczenia za rok na kolejnym majowym „Pikniku pod kasztanami”.