W dniach 5-9 czerwca 2017 roku spotkaliśmy się znów jak co roku – tym razem w Dębicy, gdzie z wielką gościnnością podejmowali nas Krysia i Andrzej Molowie.
A od ukończenia studiów minęło 61 lat, a my ciągle mamy ochotę na spotkania, wspólne wspominania minionych lat, a przy okazji zawsze coś zwiedzamy; był już Lwów, Wilno, Praga, nie mówiąc o polskich atrakcjach, jak Puszcza Białowieska, piękne Roztocze i właściwie wszystkie zakątki Polski. Tym razem zjechaliśmy do Dębicy, gdzie w ciągu 5 dni był czas na wycieczki, odpoczynek i wspólne cieszenie się sobą. Zamieszkaliśmy w Dworku Dębickim, skąd codziennie ruszaliśmy na zaplanowane przez organizatorów wyprawy. Niektóre były dużym wyzwaniem dla naszych, było nie było, niemłodych ciał. Ale podpierając się laseczkami, kulami, łykając tabletki daliśmy radę.
Jeden dzień spędziliśmy w Łańcucie, gdzie dzielnie zaliczyliśmy wszystkie piętra, schody i sale zabytkowego zamku – jednej z najwspanialszych rezydencji XVIII-XIX wieku w Polsce. Mieszkały tu tak zacne rody, jak Lubomirscy i Potoccy. A wokół piękne ogrody, no i oczywiście kolekcja zabytkowych powozów. I jeszcze krótka wizyta w starej synagodze, gdzie przewodnik opowiedział nam, jak wygląda obecna sytuacja niegdyś licznej, a dziś już tylko wycieczkowej społeczności żydowskiej. Umęczeni wróciliśmy do Dworku, gdzie smaczny obiad połączony z kolacją postawił nas na nogi.
Następny dzień, to wyjazd do Baranowa, gdzie zwiedziliśmy tzw. „Mały Wawel” – pałac wzorowany na krakowskim Wawelu. Piękny. Czas płynie szybko.
W następnych dniach odwiedziliśmy pp. Molów, w ich domku, gdzie gościli nas lodami, ciastkami i lekkimi napitkami. Było bardzo miło. Była jeszcze Msza Święta w odległym, pięknie położonym kościele, w pobliżu którego wiedzie ścieżka różańcowa, z kapliczkami odnoszącymi się do każdej części różańca. Ciekawe.
Przedostatni wieczór spędziliśmy na przedłużonej, uroczystej kolacji, przy muzyce dawnych lat. No i ta muzyka i kilka kropli alkoholu sprawiły, że nabraliśmy wigoru jak niegdyś bywało. Śpiewaliśmy, aż trzęsły się ściany, tańcowaliśmy, jakby nam ubyło lat. Trochę przesadzam, tańce były, ale sapanie i kuśtykanie też. No, bo Orły Sokoły to myśmy byli, a teraz to chyba jakieś dinozaury, albo co. Ale było pięknie i za rok znów się spotykamy.
Krysiu i Andrzeju dziękujemy. Teraz Wiesia z Ryśkiem będą nas gościć w okolicach Katowic.
A więc koleżanki i koledzy z rocznika 1953-1956, do zobaczenia. Ślę pozdrowienia dla wszystkich.
Wspólne zdjęcie przed Dworkiem Dębickim
Krystyna Osmolak-Suchorab – lat 84