SPOTKANIA ROCZNIKA 1954 - 1958


SPOTKANIE ROCZNIKA 1958 PIEKARY ŚLĄSKIE - CZERWIEC 2003

Spotykamy się jak od wielu lat: rocznik 54-58, tym razem w Piekarach Śląskich. Zjazd zorganizowali Jasiu Piórkowski i Rudek Pierożek – „Chłopcy Śląscy”. Z Wrocławia wyjeżdżamy samochodem z Baziem Baranowskim: Mietek Notreba, Kryśka Hęćka, Ludka Łoniewska i Teresa Sutyło. Po drodze łapiemy gumę. Trochę błądzimy w Piekarach Śląskich, by po informacji policjanta trafić do celu - Rogoźniki: Górniczy Ośrodek wypoczynkowy.

Tu już część naszych jest na miejscu. Oczywiście powitania, uściski, ucałowania. Wypijamy po piwku na stojąco i idziemy rozlokować się w domkach, które położone wśród pięknej zieleni są bardzo dobrze wyposażone i wygodne.

Pogoda ekstra. Spotykamy się przy grillu na dziedzińcu ośrodka i tam popijając piwko i przegryzając zakąski, wspominamy co zmieniło się od zeszłego roku. Kogo zabrakło, komu się zdrowie pogorszyło (bo nikt jakoś nie wspomniał, że mu się polepszyło - oczywiście zdrowie).

Pożegnaliśmy niestety Mirkę Chudziak-Masłowską i Radka Mrożka, uczestników prawie wszystkich zjazdów i spotkań rocznikowych. Zaskoczyli nas i zmartwili swoim odejściem.

Po raz pierwszy zjawił się Emil Piejko. Przyjechał z żoną i oboje stwierdzili, że nie spodziewali się tak miłej atmosfery, obiecali spotykać się z nami co roku. W połowie biesiady zjawił się Zbyszek Płonka z Gdańska, rozmowom nie było końca. Po zmroku przenieśliśmy się do jednego z domków, gdzie rozmowy, wspomnienia i śpiewy trwały do późnej nocy.

Dzień następny - piątek: po śniadaniu wyruszamy do Piekar. Tam zwiedzamy Bazylikę Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i w kościółku prowadzonym przez Ojców Dominikanów bierzemy udział we mszy świętej za nas żyjących i za tych, co odeszli.

Po obiedzie zwiedzamy zabytkową Kopalnię Rud Srebronośnych w Tarnowskich Górach. Najpierw oglądamy eksponaty - kilofy, windy, piękne minerały, dowiadujemy się jak górnicy zjeżdżali po linach do kopalni. Następnie zjeżdżamy windą do sztolni, gdzie jest ciemno, zimno i mokro. Tam górnicy pracowali sto lat temu. W ciemnawych bardzo niskich korytarzach najbardziej ucierpiał najwyższy z nas Zbyszek, waląc często głową w powałę.

Po dojściu na koniec sztolni, wsiadamy do łodzi i płyniemy podziemną rzeką do wylotu wyrobiska śpiewając naszą piosenkę o „okręcie i piratach”. Pani przewodniczka stwierdza, że pierwszy raz widzi tak świetnie bawiącą się grupę ludzi, bądź co bądź niemłodych. Po powrocie przygotowania do balu. Kąpiel, prasowanie kiecek, czesanie fryzur, czyli robienie się na „bóstwo” na bal.

Rysiek Łopuszański kamerą video uwiecznia nasze harce na parkiecie, rozmowy, toasty. Potem okazało się, że nie wszystko się nagrało, bo wcześniej wyczerpała się bateria. Było miło i wesoło, a sen po balu krótki. Dzień trzeci - po śniadaniu spacer do leżącego nieopodal jeziorka, wylegiwanie się przed domkami i rozmowy, rozmowy... Po obiedzie Emil zaprasza do domku, gdzie znów rozmowy, wspomnienia, oglądanie zdjęć...

Niedziela po śniadaniu - pożegnania i do zobaczenia za rok.

Teresa Sutyło, Ludka Łoniewska

Facebook