SPOTKANIA ROCZNIKA 1954 - 1958


PO ZJEŹDZIE NA ROZTOCZU, ESKAPADA W BIESZCZADY

To był już trzeci wspólny zjazd roczników 1956 i 1958. Tym razem organizował go Staszek Szymaniuk w Suścu na Roztoczu Lubelskim, uroczym regionie Polskim, nam Dolnoślązakom mało znanym. Niestety koleżanki i koledzy z rocznika 1958 zawiedli, na zjeździe zjawiło się tylko 6 osób. Z Wrocławia wyjechała ekipa czterech babek: Hania Węgrzyn – kierowca, Teresa Sutyło (ze swoim pieskiem), Ziuta Mrożek, która dojechała z Żagania, a z Gdyni Krysia Welon. Z Wrocławia przybył jeszcze Jurek Baranowski i z Warszawy Iza Stępień-Słaboń. Okazało się, że Hania to nie tylko wspaniała narciarka, ale także i kierowca. Jadąc za większym i silniejszym samochodem Tolka Bieszczanina (1956 r.), dotrzymywała tempa i wykazywała się bardzo dobrym refleksem, co na polskich drogach jest bezcenne.

Do Suśca przyjechałyśmy dzień wcześniej, więc w poniedziałek mogłyśmy witać innych przyjeżdżających na zjazd. We wtorek odbyła się wycieczka autokarowa do Lublina i Zamościa. Zwiedziliśmy starówki obu miast. Zwłaszcza Zamość zrobił na nas duże wrażenie. Sympatyczna pani przewodniczka opowiadała nam ciekawe fragmenty z historii dawnego i współczesnego Zamościa. W 1992 r. miasto umieszczono na liście światowego dziedzictwa kultury UNESCO, a zamojski Rynek uważany jest za najładniejszy w Polsce. My jednak uważamy, że najładniejszy jest nasz wrocławski. Barwniejszą i obszerniejszą relację z tej atrakcyjnej wycieczki przedstawia koleżanka z bratniego rocznika 1956.

My pragniemy tylko powiedzieć, że spotkanie było niezmiernie udane. Świetna organizacja, komfortowe warunki zamieszkania, to wszystko zasługa Staszka Szymaniuka. Bawiliśmy się wspaniale, dobre humory, śpiewy i tańce pozostaną na długo w pamięci. Dziękujemy Ci Staszku!

W piątek, w ostatnim dniu zjazdu, towarzystwo rozjechało się w różne strony kraju. Nie wszyscy wracali prosto do swoich domów. Nasza grupa, czyli: Hania, Krysia, Ziuta oraz Ewa i Tolek Bieszczaninowie z Alą i Zbyszkiem Chajanami, wyruszyła w „Dzikie Bieszczady”. Nim dojechaliśmy na miejsce zakwaterowania w Myczkowie k/Polańczyka, wiedzieliśmy już, że to całkiem inne Bieszczady, nie takie jakie zapamiętaliśmy sprzed 30 lat. Są ciągle piękne, ale już nie takie dzikie. Niskie połoniny zarosły krzewami i drzewami. Piękne nowe domy wyrosły jak grzyby po deszczu, a agro-turystyczni gospodarze zapraszają na noclegi. Drogi także bardzo przyzwoite, można wszędzie dojechać, w najbardziej urocze zakątki.

Dużą pętlą bieszczadzką pojechaliśmy w kierunku Dwernika, aby odszukać kolegę Hani - Stasia Rusina, niegdyś świetnego narciarza z Zakopanego, który w latach 70-tych przyjechał w Bieszczady, kupił od gminy 20 ha ugorów i chaszczy, wykarczował je, zbudował dom i hodował owce, byczki i konie. Obecnie duże gospodarstwo agroturystyczne „Rusinowa Polana” prowadzone przez syna Staszka, to przepiękna posiadłość z własnym stokiem narciarskim i z wyciągiem, a latem m.in. szkółka jeździecka (info w internecie).

Stasio Rusin, przemiły gawędziarz (autor dwóch książek), ugościł nas nie tylko wspaniałym jadłem, ale także wspomnieniami z lat młodości – Jego i naszej. W Bieszczadach można spotkać wielu ciekawych ludzi i wiele wspaniałych miejsc. Na przykład kupowaliśmy kozie sery produkowane przez panią z uniwersyteckim wykształceniem, która tu osiadła, hoduje kozy i produkuje sery o różnych smakach – m.in. bardzo smaczny ser z czosnkiem niedźwiedzim (dziko rosnącym). Parę kilometrów dalej jedliśmy obiad w oryginalnej drewnianej „Zagrodzie”, przerobionej z byłego więzienia, czynnego jeszcze w latach 80-tych.

Bieszczady, mimo coraz większego zaludnienia i większego ruchu turystycznego, są nadal dzikie. W lasach jest ciągle dużo zwierzyny. Mieszkańcy opowiadają , że wyprawy w głąb lasu są bardzo niebezpieczne, gdyż można się spotkać „oko w oko” z niedźwiedziem. Tablice ostrzegają także przed żmijami.

Nasyceniu bieszczadzkimi wrażeniami, wracaliśmy do domów trochę zmęczeni, ale zadowoleni z tego co widzieliśmy i przeżyliśmy.

Lato 2011 r. - Hania, Krysia, Ziuta – Rocznik 1958

Facebook