W dniach 14-16 września 2007 nasz leciwy rocznik, pięknymi autkami dojechał na Polanę Jakuszycką, aby przeżyć wspólnie jeszcze raz, czas dany nam przez Opatrzność.
Hotel i obsługa, obfite smaczne posiłki, cudowna, aura, to zasługa życzliwych gospodarzy, ich zachowanie w każdej minucie świadczyło, jak wielkim autorytetem jest dla nich nasz „gazda całych Jakuszyc” - Julek Gozdowski.
W miarę spożywane dary Bachusa, i, po raz pierwszy zaniechane spotkania w tzw. „podgrupach”, to pierwszy wystrzał salwy honorowej na cześć organizatorów spotkania - mianowanego przez nas komandora Biegu Piastów Julka Gozdowskiego na naszego admirała, a także jego „przybocznych” - Gienia Drozda i Kazia Tarkowskiego.
Po prostu wszyscy chcieli być razem od pierwszej chwili. Przemówienie powitalno - organizacyjne przerywane było entuzjastycznym ściskaniem „dobijających” do grupy kolegów i koleżanek, ofiar kolarstwa, bowiem ruch w tym czasie był wstrzymany na ponad 2 godziny przez służby drogowe (zakończenie kolejnego etapu „Tour de Pologne”).
Tu Julo przeszedł sam siebie. To była piękna, dowcipnym słowem okraszona opowieść o tym, jak z niczego powstaje piękno i pożytek nie tylko dla Polski, ale dla całej Europy.
Podziwiając to, co „gały widziały” w otoczeniu trasy biegu, słuchając tego, co z wrodzoną skromnością nasz gazda opowiada, zrozumiawszy jego życie w harmonii z przyrodą, ogłaszam drugi wystrzał salwy honorowej. Ja po prostu odkryłem Jula na nowo. Sabała Karkonoszy, zinwentaryzował każde zwierzątko i roślinkę w tym przepięknym zakątku Polski, poznał kaprysy przyrody, nieraz ją przechytrzył „pro publico bono”.
Julek zaskoczył nas, „dołączając” niejako do opowieści przybliżającej kulisy „Biegu Piastów” torby z wyposażeniem dla zawodników startujących. Nie mieliśmy pojęcia, jak wiele tego jest. Czapa ocieplana i cienka, rękawiczki, opaska na głowę, numer startowy, pamiątkowy medal, to jeszcze w normie. Ale docieplacze do rąk na baterię? Mnie to zaskoczyło. Przy tym literatura: foldery, biuletyn z kompendium wiedzy, programy...
Uwierzyliśmy, że całkowite oddanie sprawie i niezłomna wiara w słuszność działań może „przenosić góry”.
Reprezentujący Stowarzyszenie Absolwentów AWF Wrocław - jego Prezes, a nasz kolega Władek Kopyś wręczył gospodarzowi spotkania pamiątkową statuetkę i złożył serdeczne życzenia dalszych sukcesów w pełnieniu funkcji gospodarza i komandora „Biegu Piastów” na bazie dobrego zdrowia i powodzenia wżyciu osobistym. To zostało opieczętowane lampką szampana, oczywiście - zafundowanego przez Władka.
W cieniu naszego „admirała” pozostałe zadania organizacyjno-finansowe bezbłędnie realizowali Gienio i Kazio, powodując, że uznaliśmy to spotkanie za najlepiej zorganizowane i dające niezapomniane przeżycia na wspólnie spędzonych dwu wieczorach, a wartość poznawczą spotkania podniosła wycieczka do Harrachowa i pobyt w pobliżu pięknie położonej, aczkolwiek z zaniedbanym otoczeniem Skoczni Mamuciej.
Trzeci wystrzał z salwy honorowej, czyli wartość pozyskana niespodziewanie, to po raz pierwszy, a na pewno nie ostatni, uczestnicząca w naszym spotkaniu Zosia Trzęsicka, ta urocza sekretarka w dziekanacie, „kablująca” życzliwie nam, spłoszonym studentom co, gdzie i jak. Zosia, oprócz osobistego wdzięku, jest obdarzona talentem kabaretowym i pięknym głosem. Jako akompaniujący, tym razem na gitarze miałem osobistą satysfakcję. Zosia niejako zastąpiła nieobecne, rozśpiewane koleżanki.
Rozjeżdżaliśmy się z żalem, pamiątkowe zdjęcie i obietnica kolejnego spotkania, to uzupełnienie serdecznych uścisków i nieomal „łez rzewnych” na pożegnanie.
W spotkaniu wzięło udział 25 osób, w tym 3 dziewczyny spoza braci wuefiackiej. Nie macie pojęcia, koleżanki i koledzy ile cudownych chwil straciliście, nie będąc z nami.
Warto, póki nogi nas noszą i mamy trochę czasu na wspomnienia tych cudownych, studenckich lat, zagrać, póki co kostusze na nosie. Wszak czas płynie nieubłaganie i nagle ktoś „przechodzi na drugą stronę światła”, jak mówi mądry poeta...
Dołączam tekst spłodzonej pośpiesznie przeze mnie okolicznościowej piosenki, chętnie podchwyconej przez uczestników naszego zjazdu. Jestem trochę nieskromny?
No cóż, zamówienie społeczne...
Nasze Jakuszyce
Los łaskawy to sprawił, że kolejny raz,
Nasza paczka się zjeżdża w jesienny czas.
Jakuszyce od dzisiaj, to nasz wspólny dom,
Nowym światłem rozbłyśnie w tę noc Julka tron.
Refren:
Na Jakuszyce ! Ściskać prawice !
Dziś potrzeba przyjaźni nas gna,
Uczta duszy i ciała niech trwa !
Tu na Polanie, szczęściem pijani.
Nie myśl o tym, że dziś nas już mniej,
Baw się zdrowo, na twarz uśmiech wdziej.
Staszek Paszkowski - 20 września 2007