Trochę czasu minęło, zanim zabrałam się do opisania naszego spotkania. Mieszkam w Gorcach, w dużym ogrodzie było moc różnorodnych prac jesiennych, a i po kolorowych górach trzeba było powędrować z aparatem.
We wrześniu 2011 roku Wiesio Kułakowski pięknie przygotował się do spotkania nas w swojej Świdnicy. Niestety, tylko pięć osób mogło przyjechać. A to zawody, a to sanatorium, a to Ameryka, a to noga utyka. Więc odwołał.
Nagle w tym roku koledzy się zreflektowali, że coraz to nas ubywa (ostatnio Jadzia Bazylak, Gosia Żyłka, Józek Wołyniec, Jaś Dymek), więc nie można tracić żadnego roku bez pogaduszek. Może tańców być mniej, ale pozwiedzać to i owo możemy . Więc tak „ad hoc” szybko i sprawnie znów Wiesio Kułakowski, tym razem tylko na jeden dzień, zwołał nas do Akademika AWF - Spartakusa.
Było nas 17 osób, w tym Genia Ostapowicz z Niemiec, Heniek Czubała z Australii, pięcioro z Wrocławia. Nie było Rysia Szewczyka, bo w Spale trenował z trzema swoimi zawodnikami z klubu „Budowlanych” z Opola. Opole daleko od Warszawy, nie ma rozgłosu, renomy i poważania, ale spośród wszystkich startujących Polaków tylko Jego „chłopak” zdobył miejsce na podium na Mistrzostwach Świata w podnoszeniu ciężarów we Wrocławiu.
Tegoroczną atrakcją były opowieści Heńka z Australii, między innymi o tym, jak oryginalnie w latach 60-tych przez 10 lat zarabiał na życie. Jeździł po kurortach i w tanecznych (popisach? zawodach? widowiskach?) zajmował zaszczytne miejsca. Nadzwyczaj atrakcyjne były te Jego występy, bo niezwykle zręcznie na głowie, rękach, plecach wyczyniał różne ewolucje (jeszcze nikt tam, może i tu breakdance nie znał). Nikt lepiej tego nie potrafił, choć podpatrywali. Widać, że dobrze nasza Uczelnia Go wygimnastykowała. Teraz Henio trenuje dziewczęta na zawody gimnastyczne. No i pisze okolicznościowe wierszyki. Podpatruje życie w Australii i w Polsce.
Mieliśmy piękną pogodę, więc do obiadu (elegancko i smacznie nam podanemu) zwiedzaliśmy obiekty AWF-u, a Bogusia Witke w każdym miejscu delektowała się słońcem i opalała. Było tylko dwóch zapalonych tenisistów (Jerzyk Witke i Staś Prymakowski), więc oni grali, a cała reszta darmowym tramwajem (jako 70- cio latki) pojechaliśmy wesoło rozgadani na Rynek śliczny, kolorowy i czyściutki. Wróciliśmy na kolację i ploteczki (babki) i kawały (chłopaki). Ścisnęliśmy się w dwuosobowym z natury pokoiku w te kilkanaście osób na tapczanach, krzesłach i przy dostawionych stolikach, co nam z nostalgią przypomniało życie w naszym akademiku w PDT na czwartym i szóstym piętrze (bez windy), w pokojach sześcio-, a nawet dwunastoosobowych. Dołączył jeszcze do nas starszy brat Geni Bogdan (też nasz absolwent) dodając swoje anegdotki. W takich chwilach zbratania nikt o swoich dolegliwościach nie opowiadał, a raczej wyszukiwał wesołe chwile życia emeryta. Jak tam w życiu było, to było, ale nikt nie chodzi głodny, opuszczony, samotny, ani obdarty. Wielu z nas jeszcze pracuje zawodowo lub społecznie, albo chociaż w swoim ogródku według możliwości. Nikt bezczynnie przed telewizorem nie przesiaduje.
Rano, po obfitym śniadaniu (było i na kanapki do pociągu), wrocławianie zaprosili nas do siebie na pożegnalne kawy. Jedni byli u Jasia Tomysa, Heniek u Borkowskich, ja u Lulki i Rysia Paluszków, pozostałym Antek pokazał piękny, nowoczesny, kolorowy Wrocław (w naszych początkowych latach 60-tych zgrzebnie, szaro i ubogo wyglądał).
Następne nasze spotkanie zorganizuje Antek Borkowski we Wrocławiu i okolicach Zieleńca, w drugi piątek września 2014r.
Polska oczami „Australijczyka”
Telewizja jako forma powszechnego urabiania
Jest nijaka, pełna reklam i głupiego gadania
A także nonsensownego obgadywania
Sprzeczności są ogromne i logiki niewiele:
Jeden na drugiego pluje,
A potem mówi „ja go szanuję”
W innych przypadkach są też sprzeczności
Uwarunkowane od różnych okoliczności:
Nad morze Polacy w wielkich ilościach się zjechali,
Tylko jak oni w tym tłoku wypoczywali.
Na plaży leżą ludzie rozebrani
Chociaż przychodzą na nią ciepło ubrani.
Nawet w sandałach skarpetki noszą
I różne kurtki z dumą obnoszą.
W tramwajach czy autobusie oni się pocą
I dookoła swój smród roznoszą,
Prysznica w ciągu dnia rzadko używają,
Za to rano do kąpieli się udają.
Ważne problemy tutaj się neguje,
Udające kraj i tak sam się uratuje.
I nie zmieni tego żadna rządowa mowa
Wytworzyli jedną wielką dziurę finansową.
Młodzi ludzie z kraju ciągle uciekają,
Gdzie indziej rodzinne gniazda zakładają.
Ja też niedorzeczności niezłe wypisuję
Bo złapałem to, na co tutaj się choruje.
To jest tak,
Jakbyś pływał na piersiach, na wznak.
Henryk Czubała
Australia
Daleko, daleko za oceanem
Leży kraj zwany kanguro – stanem.
Rzeczywiście pięknie jest nad oceanem
W głębi jest żar nad bezmiar
Zwany pustynno – stanem.
Jednak na wybrzeżach życie kwitnie
Emigrancki kraj rozwinął się wybitnie
Znajdziesz tam piękne plaże i piaski kolorowe
Aby twoje życie było morowe.
Kangur i koala oprócz ludzkiej ciekawości
Budzą zainteresowanie z powodu genów zmienności:
Dlaczego kangura bieganie
Zmieniło się w non–stop skakanie?
Dlaczego koala z drzewa nie spadnie
Chociaż zawsze jest pijany dokładnie?
Są także rekiny i krokodyle
Które nie chcą pozostać w tyle.
Zdziwi cię także kolor ziemi czerwony
Skąd wyrasta drzewo i krzak zielony.
A Chińczyków liczba jest niemała
Jakby cała Azja tam się zjechała!
I chociaż tam się chodzi do góry nogami
Twoich wspomnień i pamięci to nie omami.
Henryk Czubała