Niedługo zaczną się opisy wiosennych spotkań rocznikowych, więc przed nowymi chyba zdążę opisać nasze, które odbyło się we wrześniu 2015 roku.
Było wspaniale, chociaż zaczęło się małym zgrzytem, gdyż w ostatnim momencie z 6 osób zrezygnowało (ktoś bał się, że go komary pogryzą). Zapłaciliśmy za nich i już pani kierowniczce wrócił humor i ekstra słodyczami nas poczęstowała.
Przykro nam było usłyszeć, że rocznik 1965, który był w Turawie tydzień przed nami, niegościnnie potraktował naszych dwóch kolegów z Opola, którzy wpadli ich odwiedzić. Wszystko inne budzi tylko miłe wspomnienia.
Po eleganckiej kolacji dostaliśmy do swojej dyspozycji przytulny apartamencik, gdzie swobodnie zmieściła się nasza osiemnastka. Ela i Rysiek Szewczykowie uraczyli nas ogromnym pięciokilogramowym tortem, którym objadaliśmy się przez dwa dni. Uraczyli nas też mnóstwem kolorowego, bezalkoholowego, ciepłego i zimnego picia (alkoholowe było z umiarem) oraz słodyczami, a kolacyjne naddatki wystarczyły do przekąszania długo w noc. Muzykę, jaką lubimy puszczała nam Ela z płytek i tańcowaliśmy w kółeczku, albo parami, ale raczej skromnie i bez szaleństw. Za to nasze dawne, popularne piosenki ze śpiewników (które Ela nam podarowała) śpiewaliśmy z werwą i donośnymi głosami, aż druga strona jeziora nas słyszała. Rano dostaliśmy w prezencie od Eli i Ryśka piękne koszulki upamiętniające Opole i naszą 51 rocznicę ukończenia nauki w Słonecznej Uczelni.
W sobotę pojechaliśmy zwiedzać zamek w Mosznej. Niewyobrażalny przepych, ogrom, oryginalność (same 99 wież robi niesamowite wrażenie), to symbol dorobkiewiczostwa. Tyle tu stylowych elementów z różnych epok, tyle zawiłości, jakby różni architekci go projektowali, ale jednak w wielkiej zgodzie. „Budowla ta jest niekiedy traktowana jako symbol gustów nowobogackich. Dawne style miały dawać wrażenie rezydencji rozbudowywanej przez wieki, przypominać średniowieczny zamek, przez co przypominać średniowieczny zamek, a przez to dodawać wieku rodowi. Wszystko to się nadspodziewanie udało, gdyż zamek zachwyca do dziś. Choć zastosowano tak zróżnicowane, zawiłe nietypowe, kontrastujące elementy, całość jest niezwykle harmonijna”. Bo to historia jak z bajki. Prosty górnik Franz Winckler dzięki przełożonym się wykształcił, a dzięki zdolnościom, zaradności, pomysłowości doszedł do fortuny (kopalnie, huty). Był też twórcą Katowic. Jego bogactwo, dobroczynność i pożyczki dla rządu pruskiego utorowały mu drogę do szlachectwa, a jego potomek dostał dziedziczony tytuł hrabiowski.
Zamek powstał w połowie XIX w. i początkach XX w. Wspaniały, 100 ha park nadaje się raczej na rowerowe wycieczki, ale stadninę koni zdążyliśmy jeszcze obejrzeć (było to jeszcze przed „dobrą zmianą”, więc wszystkie konie były w dobrej formie i zdrowe).
Wieczorem na bankiecie tańców nie było, ale pobawiliśmy się potem w naszym zacisznym kąciku przy kawałach i śmiesznych przypadkach na studiach. Jedną ze wspominkowych opowiedział nam Włodek Tomczyk, który zdawał egzamin z pedagogiki z Waldkiem Kieszem u prof. Jana Konopnickiego. Wśród 3 pytań było streszczenie artykułu z miesięcznika pedagogicznego. Waldek opowiedział o dzieciach Zamojszczyzny poszkodowanych w niewypałach. Dokładnie opisał ilość przebadanych przypadków, kategorie wiekowe, płeć itp., bardzo płynnie i wnikliwie. Profesor: - Ja jestem redaktorem tego miesięcznika i nigdy takiego artykułu tam nie było. Ale pan mówił tak pięknie i przekonująco, że mogło tak być. Zaliczam za wyjątkowo trafne wnioski i elokwencję.
Waldek oprócz naszej uczelni skończył jeszcze prawo.
W niedzielę przed południem serdecznie się żegnaliśmy, aby spotkać się za rok na 70-leciu AWF-u.
Okolicznościowy tort
Ze śpiewnikami w rękach
Koledzy z roku w okolicznościowych koszulkach
Barbara Nawrot
P.S. W opisie zamku pomocnym mi był przewodnik „Moszna i park” Anny Będkowskiej-Karmelity.