SPOTKANIA ROCZNIKA 1961 - 1965


SPRAWOZDANIE ZE ZJAZDU KOLEŻEŃSKIEGO ABSOLWENTÓW WSWF WROCŁAW - ROCZNIKA 1965

Zacznę tradycyjnie. Nasz bardzo aktywny i zżyty rocznik - 1965, który spotyka się od dawna corocznie, postanowił uczcić zjazdem nasze 55-lecie ukończenia studiów w 2020 roku, tym razem na Pomorzu. Organizacji podjęła się tam w Połczynie Zdroju, chlubnie zapisana w służbie zdrowia, koleżanka, rehabilitantka Hania Kaczmarzyńska, de domo Majchrzykówna. Niezwykle dynamiczna w działaniu blondaska, teraz nieco „posrebrzona” na głowie.

W pierwszym komunikacie ogłosiła nam, że uroczystość zjazdowa odbędzie się w pięknym i bardzo ciekawym Bornem Sulinowie. Byłej poradzieckiej, ogromnej, tajnej enklawie wojskowej z bronią jądrową i garnizonem liczącym blisko 20.000 żołnierzy, całkowicie wyjętej spod jurysdykcji od 1945, przez 47 lat, do października 1992, gdy Armia Radziecka całkowicie opuściła Polskę. No to zapachniało nam bliżej historią.

Borne Sulinowo, teraz już w całkowicie suwerennej Polsce, otrzymało prawa miejskie w czerwcu 1993 i oczekuje przyjazdu turystów, ale i chętnych osiedleńców na wiele jeszcze wolnych mieszkań solidnych, zbudowanych jeszcze przez wojskowych niemieckich w latach1934-36.

Przybliżmy w skrócie nieco historii o tej miejscowości. Niemcy pod dowództwem generała Guderiana wysiedlili z okolicy miejscową ludność cywilną i w oparciu o łańcuch jeziorek ufortyfikowali zbrojnie długi teren z główną bazą dla szkolenia wojsk pancernych w Gross Borne. Ten potężny militarny garnizon uroczyście otworzył w 1938 roku Adolf Hitler. Pod koniec II wojny światowej, wiosną 1945 roku, w walkach o Wał Pomorski baza ta została zdobyta bez zniszczeń z ogromnymi zapasami broni i amunicji. Odtąd też nazwano enklawę Borne Sulinowo. Warto wspomnieć, że Niemcy w Gross Borne w latach wojny umiejscowili też obóz dla jeńców. Po upadku Powstania Warszawskiego wśród polskich jeńców tego obozu znalazł się ostatni dowódca legendarnego Batalionu AK „Zośka” - kapitan Ryszard Białous ps. ”Jerzy”. Przez 47 powojennych lat w tej tajnej enklawie Rosjanie prowadzili dla swoich żołnierzy oraz rodzin oficerskich bogate wewnątrz garnizonowe imprezy kulturalne, edukacyjne i sportowe korzystając z niezniszczonych poniemieckich - teatru, biblioteki, czy sali balowej dla rodzin oficerskich na 500 osób. Wracające do Rosji wojska w1992 pozostawiły po sobie całkowicie ogołocone mury. Większe gmachy miasto przeznaczyło na swoje urzędy, radzieckie kino wojskowe przerobiono niewielkim kosztem na kościół katolicki. Pojawili się developerzy, którzy oferują różnej wielkości mieszkania. Powstało dużo lokali gastronomicznych. Ogólnie miasto bazuje na turystyce o tematyce wojskowo-radzieckiej. Przyjeżdżają tu turyści z Rosji, byli żołnierze i ich potomkowie, by wspominać lata młodości spędzone w tym mieście. Lokale serwują im ichnie przysmaki, a oni śpiewają tęskne, rosyjskie pieśni. Jest sklep spożywczy „Sasza”, a w nim same produkty ze wszystkich byłych republik. Miasto jest czyste, a klimat wśród lasów sosnowych cudowny.

A teraz o pobycie w Bornem Sulinowie…. Nasz poeta rocznikowy Jurek Zachemba, cierpiący od lat na drogi oddechowe, po raz pierwszy na wyjeździe odłożył aparat tlenowy, którym wspiera się w nocy. Nie mógł się nadziwić, że tu przez trzy noce spał jak suseł bez żadnego wspomagania. Nasza „Iskierka”, Gospodyni z Pomorza umieściła nas w pensjonacie „Ania”. Zajęła nam tam to miejsce już w roku ubiegłym. Narastająca pandemia uniemożliwiła nam wtedy przyjazd. Hania Kaczmarzyńska przeniosła rezerwację na 7-9 września 2021 roku. Przybyło nas 19 osób. To i tak dużo, jako że do Bornego Sulinowa trzeba było dotrzeć z przesiadkami, bo nie leży na głównych szlakach PKP. Cała w tym zasługa Jurka Gizowskiego z Raciborza, który przez cały czas wspierał Hanię, a nas mailowo mobilizował, abyśmy przyjechali.

Pierwszy dzień zszedł nam na wzajemnym witaniu i cieszeniu się sobą po pandemicznym zamknięciu. Drugi dzień zapoczątkowało obfite śniadanie ze szwedzkim stołem. Potem zwiedzanie miasta i podziwianie pięknych widoków Jeziora Pile. Ze smutkiem patrzyliśmy, jak ogromny i przepiękny Klub Oficerski zadbany za czasów niemieckich i radzieckich ktoś podpalił i zniszczył z zazdrości nowemu najemcy z Anglii. Po południu zamówiliśmy u miejscowego proboszcza mszę święta w intencji naszych zmarłych rocznikowych kolegów. Gdy następnego dnia zobaczył nas w pierwszych ławkach i licznie przystępujących do komunii, to w kazaniu dla wiernych pochwalił nas, że „wrocławscy nauczyciele wf tak się wspierają i pięknie modlą”. Sentymentalnie się rozkręcił wspominając, że po maturze próbował zdawać na AWF w Poznaniu, ale był za słaby „sportowo” i odpadł.

A wieczorem odbył się nasz Bal przy uroczystej kolacji. Był polonez, no a jakże. Nasze „laski - platynowe blondynki”, kilka ze specjalizacją tańców u prof. Tatiany Pietrow i Myszki Grabowskiej, szalały na parkiecie do późnej nocy. Hania, przygotowała mnóstwo kaset popularnych nagrań przebojów z czasów naszej młodości. Imprezę prowadził DJ z pensjonatu, a my bawiliśmy się dobrze, jak na nasze lata.

W środę niektórzy z nas wybrali się rowerami na wielohektarowe wrzosowisko. Wyprawa była też wesoła, bo ścieżka rowerowa nieoczekiwanie się kończyła i zaczynał piasek, niektórzy rozpędzeni rowerzyści z równej nawierzchni nagle wjeżdżali w piasek, co kończyło się upadkiem. Wrócili jednak cali do naszego ośrodka.

Tego samego dnia wieczorem miały miejsce popisy i śpiewy z gitarą Jasia Kaczóra, żartobliwe teksty zaprezentował Kaziu Niemierka, a Jurek Zachemba odczytał pochwalny wiersz z naszego pobytu. A później ciąg dalszy dyskoteki.

DJ przedstawił nam film o historii i urokach Bornego Sulinowa. Najbardziej utkwiły mi w pamięci utrwalone na taśmie momenty wyjazdu stąd na stałe do Rosji żołnierzy w wagonach towarowych. Niektórzy żołnierze płakali. Podczas pobytu zwiedziłem radziecki cmentarz z kwaterą zmarłych tu po wojnie wojskowych i zmarłych tu ich w maleństwie kilkunastu dzieci. Teraz widać, że w miejsce czerwonych gwiazdek na cokolikach nagrobnych współcześni przyjezdni postawili już kilka dwuramiennych krzyży prawosławnych, a na grobach dziecięcych maskotki. Przy wejściu na ten cmentarz przykuwa uwagę symbol sowietyzmu, gdzie z nagrobka żołnierza z 1946 roku wystaje stylizowana ręka strzelająca ze stylizowanej pepeszy. W pobliżu stoi nowy juz duży drewniany krzyż prawosławny. Ostatni nasz dzień pobytu. Pożegnalne śniadanie i mały podniosły „apel”. Hania, jako gospodarz ogłasza demokratyczne wybory, kto zorganizuje Nasz Zjazd w 2022 roku. Zgłasza się też pierwsza z ponowną chęcią organizacji w tym samym miejscu. Po po chwili zgłaszam sie i ja, z propozycją zorganizowania Zjazdu w znanym wszystkim „Dobrym Pensjonacie” - po raz czwarty. Większość wybiera Kraków u „Hrabiego”. Decyduje chyba bezpośredni dojazd pociągami bez przesiadek dla wszystkich, a także świetna kuchnia i orkiestra taneczna podczas balu. Chłopcy zdejmują ze ściany baner - nasz płócienny rocznikowy skarb. Dziękuję głosującym za zaufanie i ustalamy wstępnie datę Zjazdu na dni 8-9-10 września 2022 roku. Dziękujemy Hani za dwuletnie starania i miły tutaj pobyt gorącymi brawami. Uczynna Haneczka rozwozi nas swoim samochodem do pociągów do Szczecinka i także Drezdenka. Do zobaczenia u mnie za rok w Mieście Królów. Tak nam dopomóż Bóg.

Kazimierz Niemierka

Zjazd Koleżeński – Borne Sulinowo

Na poprzednich zjazdach więcej nas bywało
19-tu w epidemii, to też nie jest mało!
Zebrali się w sobie, strach przezwyciężyli
z jednodniowym wyprzedzeniem, na miejsce przybyli!
Pół wieku po studiach i to wystarczyło,
że z naszego grona 40-tu ubyło!
Niedługo liczba się podwoi, niestety tak będzie
wkrótce po 80-tce każdy z nas już będzie!
Wszyscy się wspaniale czuli, widać taki klimat,
że lepszego w kraju, niestety, lecz – ni ma!
Zasypialiśmy bez trudu, w nocy nie budzili
a nad ranem wypoczęci prawie wszyscy byli!
Każdy z nas coś przywiózł w celu degustacji
było się czym zająć, od rana do kolacji!!
Nikt nie bywał głodny, a zwłaszcza spragniony
choć się musiał obyć, bez męża lub żony!
Hania załatwiła cudowną pogodę
a pensjonat gwarantował stosowną wygodę!
Dwie godziny po północy impreza się skończyła
a jeszcze niedawno, trochę dłuższa była!
Msza za tych, którzy odeszli, odbyła się wieczorem
Profesorów i kolegów grono jest już całkiem spore!
Za rok po raz czwarty zjazd będzie w Krakowie
oby nam w tym, czasie dopisało zdrowie!
Odpuśćmy już sobie świata poznawanie
bo zdrowie, niestety, nie pozwala na nie!
Niechaj dobry Stwórca zechce, a nawet to sprawi
wytrzymajmy z Sobą jeszcze, póki nas to bawi!

Jerzy Zachemba

Facebook