Jak każdego roku, w pierwszy weekend po feriach, zjechaliśmy do naszej „Stokrotki” w poszukiwaniu śnieżnej zimy, która w Polsce staje się pomału rarytasem. Kiedyś już nazwaliśmy nasze zimowe spotkania „Małym Davos”, więc trzymając się haseł ostatniego, dominowała tematyka klimatyczna. Wracaliśmy pamięcią do pięknych śnieżnych zim naszej studenckiej przygody z nartami, a także naszego pierwszego zjazdu w 40 – tą rocznicę obozu, gdy 15 lat temu po zakończeniu imprezy musieliśmy nasze samochody odkopywać spod zmrożonego śniegu. Nie dziwi więc nasz niepokój, a wręcz smutek (naukowcy znaleźli już na to nazwę – solastalgia), że znika z krajobrazu, który nas otacza, coraz więcej takich pięknych rzeczy jak Karpacz w zimowej szacie. Ale nam jeszcze trochę poprószyło, więc możemy powiedzieć, że kolejna prawdziwa zima za nami - dosłownie, bo w dniu wyjazdu było już zielono. Może dlatego, że naszym motywem przewodnim spotkania – jednak optymistycznym, była niezapomniana fraza W. Młynarskiego - „Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy”.
Nie dało się jednak uniknąć tematu epidemii koronawirusa, co szybko nam się skojarzyło z naszym obozem letnim w roku 1963, w „czasach zarazy” czarnej ospy. Przeżyliśmy ospę, przeżyjemy i koronawirusa!
Nasze spotkania w Karpaczu to niemal już rutyna; śniadania z hasłem dnia (aforyzmy dla każdego przygotowane przez Mirka), wycieczki w góry. Tym razem wietrzna i deszczowa pogoda nie pozwoliła na ambitne plany dotarcia do górskich schronisk, ale Polana Bronka Czecha przez nasze dzielne Dziewczyny została osiągnięta. Tu trzeba zaznaczyć, że nasi Chłopcy są coraz słabsi i jedynym celem ich wędrówek okazały się pobliskie restauracje. Wyjątek stanowi Andrzej Graliński, który wraz z Małgosią – naszą fotografką, przyjeżdżają do Karpacza zwykle na dłużej i dość metodycznie wędrują po karkonoskich szlakach. Najciekawsze były, jak zwykle wieczory, zwane muzyczno-literackimi, z racji przyśpiewek, którymi intonuje i dyryguje Zosia oraz wierszy przygotowanych na nasze spotkania przez Tadzia Zalewskiego i Mirka. Tym razem, zwłaszcza wiersze Tadzia, oddają nostalgiczny charakter naszego spotkania, zaś wierszyki Mirka uzupełniają osobowe charakterystyki naszych Koleżanek i Kolegów. Niechaj więc, to krótkie sprawozdanie uzupełni mała „poezja”.
Karkonoski Sen
Gdzie Karpacz Górny
Swych granic dotyka,
Gdzie karkonoskie szczyty
Śnieżna czapa przykrywa,
Gdzie nartostrad kuszący szlak
„Lolobrygida” kobiecy roztacza czar,
Gdzie romantyczną karpacką skocznię
Dawno „zabrał” upływający czas.
Tam, u stóp narciarskiej Mekki „Uroczej”,
„Stokrotka” wiosnę nazwą przywołująca,
Słonecznej uczelni Żaków goszcząca,
By w otchłań wspomnień zanurzyć się nurt
Gdzieś uleciały czasy zimowych obozów,
Rajdy w śnieżnych zawiejach,
Slalomy równoległe i oporowe,
Próby „lotów” na karpackiej skoczni.
Pozostały powroty do wspomnień,
Choć pamięć też figle płata,
Jedne w kolory tęczy ubiera,
Inne na dnie serca skrywa.
Jak nurt rzeki przy ujściu leniwy,
Tak snuje się wspomnień nić,
Choć zegar czasu wciąż tyka,
Przeżytych chwil nie odbierze Nam Nikt.
Tadeusz Zalewski 28.02.2020
Suplement Karkonoskiego Snu
Z biegiem lat, z biegiem dni, z biegiem chwil,
Studentów Słonecznej Uczelni kwiat
Przy pół literackim wieczorze spotkań,
Zanurzył się w oparach wspomnień czar,
Przywołując niegdysiejszy przeżyty czas…
To nic, że „śnieg” na skroniach się bieli,
A narty w lamusie zakończyły swój „bieg”,
Że podejście stokiem Golgotą się staje,
We wspomnieniach żyje inny świat:
- Że Antek, z postury Ducha Gór niewiele mając,
Na śnieżnym stoku był mistrzem niedoścignionym,
Między bramkami slalomem śmigając.
- Że Janusz z Mirkiem o basenach dyskurs wiodą,
Choć woda każdą próbę naprawy przyszłości „zalewa”,
A polscy zawodnicy na zawodach „toną”.
- Że Jurek, górnik przodowy,
Między fedrowaniem „złota czarnego”,
„Wściekłego psa” na spotkaniach serwował.
- Że Gosia obieżyświat zagorzały,
Andrzejka ze sobą nie zabierała.
- Że Kazik, wioślarz nad wioślarzy,
Erudyta i kpiarz niedościgły,
Swoimi przypowieściami wieczór uatrakcyjniał.
- Że uczelniane dziewczyny,
Jak bukiet rozkwitłych różnokolorowych kwiatów,
Czas płynących wspomnień umilały.
W rozgwarze rozentuzjazmowanych głosów,
Jak z otwartej księgi stron
Płyną nostalgią przesycone słowa,
Aż zadumany księżyc w karpacką ciemną noc
Westchnął i karkonoski obudził dzień.
Bo sen wspomnień złotym ptakiem ulatuje,
Rzeczywistość, trud życia codziennego przygotowuje
Tadeusz Zalewski; Karpacz 2020
Wierszyk o Ince
Regina, Reginka i w końcu, Inka
Ale czemu nie Dobrosława
Mogłoby być Dobrosia albo z czeska Dobrinka
Bo dobroć ledwie mieści się w Jej drobnym ciele
I wylewa się, kojąc serca nasze jak kardiamid
Niczym piersi Kardashian oczy nasze.
Mirek Fiłon 2020
Wierszyk o Basi gimnastyczce
Było gimnastyczek wiele
Ale żadnej tak nie wychodził wym-yk
Jak Barbarze Marii Ratajcz-yk
Gdy inne szukały drugiej poręczy
Ona fruwała między nimi w rozwadze
Kończąc na gimnastycznej równoważni
W stabilnej solowej równowadze.
Mirek Fiłon 2020
Mister Bird
Stasiek – Ptasiek, Stasiek – Ptasiek!
Lubisz gołębie? - Mało powiedziane!
A co w nich lubić? - Wystarczy, że latają,
Nic nie mówią i zawsze wracają,
Z góry na wszystko srają!
Gdy wzlatują, unoszę się na ich skrzydłach.
Staszkowi Kubicy Mirek Fiłon 2020
Sprawozdawca Mirek Fiłon
Absolwenci rocznika 1962-66 przed „Stokrotką”