Potrzebujesz czegoś, co by Cię poderwało z ziemi aż po samo niebo? Czegoś co by sprawiło, że znów znajdziesz radość w drobiazgach, poczujesz młodym?
Jeśli tak to przybywaj do Olejnicy na 40-lecie powstania Ośrodka Dydaktyczno-Sportowego Wrocławskiej AWF (WSWF). Tu właśnie odbyło się spotkanie po raz trzeci (1992r., 2002r. i 2004 r.) rocznika 1963-1967, który jako pierwszy rozpoczął w 1964 roku obozem letnim działalność dydaktyczną. Szczegółowo na temat powstania ośrodka pisałem w Biuletynach Absolwenta nr 24 i 29.
Absolwenci mojego rocznika, którzy spotykają się regularnie na zjazdach wiedzą, że każda chwila spędzona wspólnie dodaje nam skrzydeł, chęci do życia i jaśniejszego spojrzenia w niedaleką przyszłość, bowiem już za następne dwa lata czeka na nas uroczystość 60-lecia powstania Uczelni.
W bieżącym roku, w roku jubileuszu, do Olejnicy przyjechało nas 30 absolwentów z kraju i zagranicy, w tym sześcioro po raz pierwszy od chwili ukończenia studiów. Jakiż był żal z powodu tego, że nie uczestniczyli w poprzednich spotkaniach rocznika. Dlatego wydzwaniają po dziś dzień z gorącymi podziękowaniami, bo jak twierdzą, nigdy nie uczestniczyli w tak wspaniałej imprezie.
Są i tacy wśród nas, którzy twierdzą, że dopiero tutaj odkrywają prawdziwą przyjaźń, zrozumienie i chęć uczestniczenia jak najczęściej w takich imprezach. Tu nie masz czasu na nudę i nie ma czasu na sen, bo program był szczelnie wypełniony zajęciami.
W piątek, 10 września, tuż po przyjeździe do Olejnicy nastąpiły długotrwałe przygotowania do uroczystej kolacji, w trakcie której przygrywał zespół muzyczny na żywo. Kolacja trwała niemal do śniadania następnego dnia. Tak wspaniale bawiącej się „młodzieży” już dawno nie obserwowałem. Był to pokaz tańca w wykonaniu uczestników balu. W trakcie beztroskiej zabawy niektórzy z nas popisywali się umiejętnościami wokalnymi śpiewając do mikrofonu przy wtórze orkiestry. Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym czym uraczył nas Janusz Pietrzyk. Otóż ten przesympatyczny kolega zaśpiewał nam kilka znanych przebojów z okresu naszej młodości. Wykonanie niemal perfekcyjne zaszokowało nas wszystkich. Nikt do tej pory nie przypuszczał, że przez tyle lat można się było kamuflować, nie ujawniając swoich artystycznych zdolności. Jednym słowem była to autentyczna „bomba” sezonu. I tak upłynęła nam upojna noc, pełna wrażeń, wzruszeń i niespodzianek.
Po krótkim odpoczynku trzeba było przywitać następny sobotni dzień przez wszystkich zapamiętany jako wydarzenie. Wydarzeniem tym był wyjazd do pobliskiego Wielenia, do zabytkowego XV-wiecznego przepięknego kościółka Cystersów, w którym odbyła się msza św. poświęcona wyłącznie w całości naszej koleżance i kolegom. Oni bowiem odeszli od nas na zawsze, uszczuplając całą plejadę absolwentów naszego rocznika. Ta podniosła i pełna zadumy uroczystość uprzytomniła nam wszystkim, że życie jest kruche i krótkie. Dlatego też należy je wykorzystać godnie na miarę czasu i możliwości.
Wieczór sobotni i kolejna noc upłynęła w lesie przy ognisku. Tu na uwagę zasługują nie tylko smakowitości w postaci wyśmienitych szaszłyków, kiełbasek i innych pieczeni zapijanych markowymi polskimi piwkami, ale przede wszystkim uczta duchowa w postaci zaimprowizowanych przez moich kolegów występów pełnych pikantnego humoru i fantazji. Nie zabrakło oczywiście różnego rodzaju ludowych przyśpiewek, którym nie było końca tym bardziej, że na gitarze przygrywał i akompaniował wspomniany Janusz. Gdyby nie obowiązki wzywające do „opamiętania się”, zabawom nie było by końca.
Przed nami kolejny dzień - niedziela - dzień rozstania, dzień pożegnań i łez szczęścia. Nawet pogoda tego dnia była „zapłakana”. Było smutno z powodu rozstania się, ale pozostała nadzieja na rychłe spotkanie, już za dwa lata.
Spotkanie to udowodniło raz jeszcze, że młodzieńczego entuzjazmu i WIGORU nie zabrakło.
„ Co prawda WIGOR z wolna przekwita,
lecz po co wigor u emeryta?
Podwyżki pensji już nie wyprosisz,
należną gażę poczta przynosi …
Spokojnie patrzysz jak świat się zmienia,
gdyż wiek Ci daje mądrość spojrzenia.
Więc wiwat starość !! Niechaj nam służy,
nawet gdy trochę chwilami nuży.
Bowiem - jak sądzę, w tym jest rzecz cała
by jak najdłużej ta starość trwała ....”
„Post molestam senectutem, nos habebit humus”
Tym optymistycznym fragmentem wiersza
Reinera Kerna, wspomnienia z IV zjazdu
absolwentów WSWF rocznika 1963-1967
zarejestrował wierny uczelni, absolwent-emeryt.
Jerzy Śliwa