SPOTKANIA ROCZNIKA 1963 - 1967


ZJAZD, ZJAZDY I TEN W KRAKOWIE ROCZNIKA 1963 - 1967

Na pierwszy zjazd, pierwsze zjazdy zjeżdżało nas wielu. Można powiedzieć bardzo wielu. Radość spotkania była ogromna, tak duża, że kieliszki schowane w zanadrzu nie wystarczały dla wszystkich. Pomagały szklanki i kufle. W pamięci pojawiały się luki w zapamiętywaniu niektórych wydarzeń, które, być może należałoby zapamiętać.

Spotykaliśmy się na kolejnych zjazdach, było fajnie, podobnie, a jakże inaczej. Nie było wśród nas Ewy, Zosi, Huberta, Edka, Beaty, Halinki, Danusi, a ostatnio Janusza Pietrzyka. Chwila ciszy. Stoimy w skupieniu trzymając się za ręce, wpatrzeni w palące się świeczki, które swoim płomieniem unoszą nasze myśli do każdego z Nich. Już nigdy do nas nie dołączą. Spotykamy się dalej: Bielsko-Biała, Karpacz, Wrocław – nie jesteśmy już tacy sami jak przed laty, nasze skronie pokryła siwizna, plecy się pochyliły, kroki spowolniały, są chwiejne i niepewne. W zanadrzu nie kieliszki a tabletki i czujne spojrzenie na zegarek, czy aby nie czas na połknięcie jednej z nich. Radość ducha duża. Tężyzna fizyczna tak kształtowana przez lata studiowania, odzywa się u niektórych z nas bardzo mocno. Inni trochę przygnębieni swoją niesprawnością, a może przeżycia życiowe, które jeszcze ciągle bolą lub są bardzo świeże. „To” wszystko razem jest mocno ze sobą splecione.

W tym roku Kraków – prognoza pogody niepewna, nie napawa radością. Pakujemy walizki „pół na pół” – deszczowo i chłodno, słonecznie i ciepło. A jak było? Słonecznie, ciepło, paradowaliśmy w bluzkach z krótkimi rękawami. No, i sam Kraków ze swoimi wspaniałościami historycznymi i współczesnymi. Ciekawostką jest niedawno otwarte, unikatowe w skali światowej, podziemne muzeum, 4 m pod powierzchnią rynku. Dzięki nowoczesnym technikom multimedialnym mieliśmy okazję poczuć atmosferę życia codziennego Krakowa sprzed paru setek lat. A przy okazji prezentacji systemu miar w XIV w. mogliśmy poznać swoją wagę wg starych metod.

Podsumowując. Do przysłowiowej „kropki nad i” możemy dodać, że było wyśmienite jedzeni, popijane już tylko wodą mineralną.

Czy tęsknimy za zjazdami sprzed 20-30 lat? Chyba nie. Te ostatnie spotkania, a szczególnie to ostatnie, cechował wzajemny szacunek, wzajemna życzliwość, nie rzadko ze współczuciem okazywanym, no, i oczywiście z życzeniami zdrowia, abyśmy znów mogli się spotkać i wspólnie przeżyć tak przyjemne chwile, jak te przeżyte w Krakowie.

W tej świetności naszego spotkania należą się podziękowania: Krysi Cużytek-Faron, Basi Pileckiej-Górnicz, Oli Rzegost. Było nam też niezmiernie miło, że nasz kolega Andrzej Wit poświęcił nam tym razem trzy dni.

Naszym pobożnym życzeniem jest, aby następne spotkanie odbyło się w Sandomierzu. Do wspaniałych organizatorów zjazdów dołączy Krzysiek FUS, który zadeklarował swoją pomoc jako były mieszkaniec Sandomierza.

Ten zjazd w Krakowie zapisujemy w pamięci od A do Z!

Maryla, Dominika, Ala

Pod Sukiennicami

Facebook