SPOTKANIA ROCZNIKA 1964 - 1968


ZIELENIEC 2018 R. - ZJAZD ROCZNIKA 1964 - 1968

Bardzo chciałem się dostać na studia na „Słoneczną Uczelnię” (dawniej WSWF, dzisiaj AWF). Uprawiałem różne dyscypliny sportowe: l.a. piłkę ręczną, nożną, gimnastykę sportową. Sport był moim hobby. Ponieważ miałem niewielką krótkowzroczność, zakupiłem szkła kontaktowe u optyka w Warszawie, aby przejść pomyślnie badanie wzroku. Szkła kontaktowe w owym czasie to był „rarytas”, że o cenie nie wspomnę. Kandydatów na jedno miejsce – sześciu. Konkurencja duża. Egzaminy teoretyczne, sprawnościowe i badanie lekarskie. Trwało to kilka dni. Na szczęście przebrnąłem pomyślnie przez ten „armagedon”. Zostałem przyjęty!!!

Po co to piszę? Ano minęło 50 lat! od ukończenia uczelni. Od ponad czterdziestu lat odbywają się zjazdy naszego rocznika, a każdego roku spotykamy już od 10 lat. Tym razem w dniach od 8 do 10 czerwca 2018 r., dzięki Benkowi Karmowskiemu i naszej koleżance Mireczce spotkaliśmy się w Zieleńcu w ośrodku wczasowym „Absolwent”, którego właścicielem jest też absolwentka AWF we Wrocławiu Maria Zaczyk. Najważniejsze, że dopisała pogoda i nie lało, jak poprzednim razem w Karpaczu.

Zapisało się na zjazd 31 osób. Przyjechało 29. Najlepszy „numer” zrobił Andrzej Maciejewski – chciał przyjechać za tydzień, coś mu się poprzestawiało. Dobrze, że ktoś do niego zadzwonił, bo przyjechałby ze Szczecina, a nas by już nie było. Niestety, wszyscy się robimy coraz starsi.

Przyjazd zaplanowano na piątek 8. czerwca od godziny 13.00. Wszystko przygotowane, pokoje, żurek, her-bata, kawa, słod-kości. O godzinie 18.00 – spotkanie w stodole przy grillu. Same smakowitości: pieczony baran, żeberka, kaszanka, kiełbasa itp. potrawy bez-cholesterolowe; były też „naleweczki” przywiezione przez uczestników spotkania. Rozmowom i wspomnieniom nie było końca.

W drugim dniu – śniadanie od godz. 8.00 – 10.00, a 10.30 wyjazd kolejką turystyczną do Dusznik. Pogoda sprzyjała spacerom. Odwiedziliśmy pijalnię zdrojową z degustacją wody mineralnej. Co niektórzy degustowali piwko czeskie w pijalni piwa. Bardzo dobre. W tym czasie odbywał się zjazd „piłsudczyków” na, którym był „leninopodobny” były minister obrony A. M. Kilka naszych koleżanek zrobiło sobie z nim zdjęcie. Jedna z nich wysłała zdjęcie do swojej córki, otrzymała od niej odpowiedź: „Mamo nie rób siary”. To tak dla draki, jako ciekawostka.

Po powrocie do ośrodka o 13.00 dobry obiad. Po obiedzie część uczestników wybrała się wyciągiem do Czech do Masarykovej Chaty. Inni zwiedzali Zieleniec. Odwiedziliśmy też i złożyliśmy kwiaty pod obeliskiem naszego nauczyciela doc. dr. Bronisława Haczkiewicza.

Po spacerach, rozmowach o starych dziejach i odpoczynku, przyszedł czas na „fotobudę” tzn. robienie zdjęć w śmiesznym przebraniu. Każdy mógł solo lub w grupie zrobić sobie fotkę na pamiątkę naszego spotkania. Było bardzo wesoło i sympatycznie. O godzinie 19.00 zebraliśmy się na sali na kolacjobankiet z tańcami i śpiewami (były także „nuty” dla poprawę humoru i odwagi).

Na wstępie Benek wygłosił parę słów wspomnieniowych o naszych koleżankach i kolegach, którzy odeszli. Już z nami nie ma 25 osób. Apel był uroczysty i rzeczowy, tylko wygłaszający się trochę wzruszył (ale się nie popłakał – dzielny gość). Apel zakończono toastem za tych co odeszli i za tych, którzy jeszcze są. Po nim nastąpiła kolacja z dobrym jedzeniem, tańcami i śpiewami. Błąd mały był taki, że bankiet w przeddzień wyjazdu nie był najbardziej szczęśliwy, bo niektórzy musieli rano prowadzić samochody. Właściwie wiara już nie jest taka pazerna na napoje wyskokowe, bo ze skakaniem gorzej gdyż stawy bolą, że o kręgosłupach nie wspomnę. Tak a propos. Ostatnio byliśmy z żoną na przyjęciu urodzinowym. 12 osób było i całe pół litra Finlandii – poszło. A pod koniec przyjęcia jubilatka przyniosła aparat do mierzenie ciśnienia i wszyscy zrobili się hipochondrykami. Kurna, co to się z nami porobiło. Takie życie – dusza jeszcze młoda, ale ciało niekoniecznie.

Podsumowując zieleniecką imprezę - była bardzo udana. Niektórzy wcześniej inni później skończyli.

Niedziela – dzień wyjazdu. Śniadanie, ostatnie rozmowy i najsmutniejsze – pożegnania. Mamy nadzieję na spotkanie za rok w tym samym lub większym gronie.

Dziękujemy Benkowi za organizację, który tą drogą jeszcze raz pozdrawia wszystkich uczestników. Dziękujemy właścicielce, absolwentce AWF Marii Zaczyk za wspaniałą atmosferę, jedzenie i zaproszenie na odwiedzanie pensjonatu przez pojedyncze osoby i grupy.

Dziękuję wszystkim, że zechcieli przeczytać moje sprawozdanie. Jak się komu nie podobało, to niech sobie sam napisze!!!

Całuski, pozdrowienia i do zobaczenia.

W Dusznickim Expresie

W pijalni zdrojowej

Przed hotelem Absolwent

Lucjan Matluch

Facebook