SPOTKANIA ROCZNIKA 1965 - 1969


DWA W JEDNYM

Latem 1965 roku, cicha i spokojna Olejnica przeżyła wielkie ożywienie za sprawą 150 młodych, pełnych entuzjazmu, pięknych duszą i ciałem przyszłych studentów WSWF we Wrocławiu. Byliśmy w stanie zawojować świat, wiadomo - buzujące hormony, ogromny ładunek energii, zdrowie, młodość i wielkie nadzieje na przyszłość. Garstka tych samych ludzi, w październiku 2010 roku za sprawą Tadka Kmiecia zjechała w to samo miejsce i jakby nie to samo po 45 latach. Przyjechaliśmy z nadzieją odszukania naszej starej Olejnicy, śladów młodości.... Nic z tych rzeczy. Nie ma już wojskowych namiotów, kuchni polowej, stołówki pod chmurką i tej lepszej pod spadochronem. Nie ma pomostu do mycia menażek, nie ma w krzakach sraczyka, czyli latryny polowej, ba, nie ma już tych krzaków-miejsc późno-wieczorowych schadzek. No, a gdzie ten niezwykle pożyteczny „saloon”, w którym potajemnie można było nabyć „patyka” za szóstkę lub stakan za dwójkę. Nie ma, po prostu nie ma !!! A może by tak te miejsca wzorem „rektorskich dębów” otabliczkować ?! Sam zjazd, jak to zjazd-rutyna, standard-wspomnienia, anegdoty, żarty, parodie, tańce, ognisko w środku dżungli. Jak tu wrócić po ognisku, ciemno jak w d...., ale szkoleni wojskowo w rozpoznaniu, wyszliśmy z lasu, kiedy słońce stało w zenicie. Trafiliśmy prosto na turniej „Wymieszanych Par” w Bule (dla statystyki: wygrali Buczkowska z Jacakiem). Bule były przebojem zjazdu do tego stopnia, że nazajutrz dziewczyny rozegrały „Pożegnalny Turniej Niedopieszczonych Panienek”. Przed wyjazdem, kiedy żegnaliśmy się z Tadkiem Kmieciem - organizatorem naszego Sentymentalnego Pożegnania z Olejnicą, nieodparcie jakiś zły duch przypomniał nam, że jesteśmy starsi o 45 lat, że nasi Profesorowie są też starsi, że nasza Alma Mater jest starsza. Doszliśmy do wniosku, że to wszystko trzeba odreagować. Wtedy jak spod ziemi wyrósł Zbyszek Bukowski i najzwyczajniej, po „brodnicku” zagadał. Toć jo, przyjedźta do mnie do Brodnicy, zapraszam w czerwcu.

8 miesięcy później, w czerwcu 2011 roku, zameldowaliśmy się nad Bachotkiem, największym ze 101 jezior Pojezierza Brodnickiego. Przywitał nas zapach smażonych ryb, które nam Buczek obiecał, i których do końca nam nie brakowało, ani żadnego innego jadła z 700 ekologicznych gospodarstw Powiatu Brodnickiego - Rewelacja!! Tuż przed bankietem, najpierw w osłupienie, później w entuzjazm wprawiło nas przybycie naszego asystenta-lekkoatlety Dominika Sucheńskiego, nie koronowanego rezydenta Ziemi Brodnickiej. Dżony - prawie 90- letni młodzieniec zaimponował świetną sprawnością fizyczną i genialną pamięcią - bezbłędnie po 42 latach rozpoznał „swoich” lekkoatletów. A jak wodził poloneza!

To tu nad Bachotkiem czuliśmy się jak w Olejnicy 46 lat temu. Po balu, następnego dnia uczestnicy wysłuchali prelekcji Zbycha Bukowskiego na temat: „Pojezierze Brodnickie i jego walory”. Natomiast Andrzej Kieszek opowiadał nam o swoich wędrówkach rowerowych po świecie. Ostatnią odbył z Chamonix do Pekinu. Niesamowite!!! Był też spływ kajakowy o 6 rano i byli chętni!! W ostatnim dniu na ognisku Adam Rydzyński bawił nas swoimi wspomnieniami ze Studium Wojskowego. Były kajaki, ryby, czereśnie, rowery. Mało było czasu na pogaduszki. Powstał projekt przez wszystkich zaakceptowany: „od roku przyszłego zjazdy wydłużamy o jedną dobę”. Wyjeżdżaliśmy zakochani w Pojezierzu Brodnickim. Mój sentymentalny kolega zapytał dlaczego przyjeżdża nas co raz mniej. Przecież wszyscy mamy podobne problemy, a to choroba, a to babom rośnie, a to chłopom maleje. Zbychu dziękujemy Ci za to wspaniałe spotkanie. Za rok leczymy się na Kaszubach u Boniego. Nasze zjazdy stały się lekarstwem dla duszy i niech tak zostanie. DO ZOBACZENIA !

Adam Rydzyński i Zbigniew Bukowski

Wspólna fotka

Facebook