Każdy rocznik jest na swój sposób niepowtarzalny, z całą mocą podkreślają to absolwenci na mniej lub bardziej regularnie organizowanych spotkaniach rocznikowych. Mówiono o tym także na spotkaniu rocznikowym zorganizowanym z okazji 25-lecia ukończenia studiów w dniach 12-13 czerwca w Obornikach Śląskich. Nawiasem mówiąc już kilka roczników organizowało bardzo udane spotkania w tym ośrodku chętnie goszczącym naszych absolwentów, dzięki przychylności mgra Adama Stockiego, aktualnie wiceburmistrza Obornik Śląskich.
Rocznik 1970-74 był rzeczywiście pod wieloma względami rocznikiem wyjątkowym, zarówno pod względem składu osobowego, jak i przebiegu studiów.
Słuchacze rocznika 1970-74 byli pionierami, a raczej królikami doświadczalnymi w eksperymentalnych próbach organizowania studiów dwustopniowych 3+2. Ten rocznik jako pierwszy, już ćwierć wieku temu, rozpoczynał studia dwustopniowe, a był także pierwszym, który zapoczątkował (na szczęście krótki) okres praktyk robotniczych przed studiami. Nowo przyjęci kandydaci na nauczycieli wf, instruktorów i trenerów porządkowali i budowali szlaki turystyczne na Ślężę, a także wytyczali i porządkowali alejki i teren Parku Szczytnickiego.
Studenckie praktyki robotnicze zebrały bardzo krytyczne oceny i rzeczywiście na ogół nie spełniły celu, a miały uczyć szacunku do pracy i zbliżać przyszłą inteligencję do klasy robotniczej.
Nie można tak całkiem jednoznacznie negatywnie ocenić praktyk odbytych przez naszych studentów. Być może był to efekt dobrej organizacji i współpracy pomiędzy naszą uczelnią i zakładami, a właściwie władzami terenowymi, na terenie których pracowali studenci. Jednym z wartych odnotowania pozytywów było niezłe rozeznanie przez opiekuna praktyk - mgra Ryszarda Urbanka (trener piłki nożnej) kto jest kto? Obserwacje i oceny poczynione przez opiekuna były bardzo trafne i stanowiły cenną wskazówkę, z jakich osób zorganizować radę rocznika, komu powierzyć funkcje starosty rocznika lub grupy itd. Pierwsze typy niemal w stu procentach sprawdziły się w toku całych studiów. W latach siedemdziesiątych rady roczników i starostowie grup naprawdę stanowiły znaczące w uczelni gremia reprezentujące interesy studentów, szczególnie gdy mądrze współpracowały z organizacjami młodzieżowymi. Jeśli idzie o nasz rocznik współpraca układała się wręcz wzorowo. Starostą rocznika był Stanisław Tyła, który cieszył się autentycznym autorytetem. Był niezłym zawodnikiem sekcji lekkoatletycznej (oszczepnik) AZS, miał za sobą doświadczenie szefa bursy w szkole średniej i posiadał „żyłkę” działacza i organizatora. Staszek twardą ręką prowadził rocznik, współpracował z organizacjami studenckimi - po prostu z kolegami z rocznika, m.in. Jurkiem Kosą, Teofilem Owczarkiem i innymi. Na zewnątrz był doskonałym adwokatem rocznika, potrafił wiele załatwić, np. dodatkowe dopłaty do obozów na zakup sprzętu narciarskiego, czy też wydębić zapomogi dla biedniejszych kolegów.
„Rocznik ów”, jak już wcześniej wspomniano, rozpoczął studia w eksperymentalnym systemie 3+2 - trzy lata studiów zawodowych o profilu ogólnym nauczyciela wf i dwa lata magisterskie z wyborem określonej specjalizacji. Program pierwszego stopnia studiów przewidywał równoczesne przygotowanie do zawodu nauczyciela wf i nauczania początkowego w klasach I-III. Pomysł był dobry, jednakże zasada obligatoryjnego kształcenia na obu kierunkach wszystkich studentów „nie wypaliła”. Gdyby stworzono możliwości fakultatywnego wyboru drugiego kierunku studiów, to prawdopodobnie większość studentek i niektórzy studenci skwapliwie by z tego skorzystali. Studenci, zwłaszcza zawodnicy wyższego wyczynu traktowali nauczanie początkowe jak przypięty „kwiatek do kożucha” i totalnie „olewali” ten kierunek kształcenia. Treści zajęć nauczania początkowego stanowiły doskonały materiał satyryczny, wykorzystywany (z bardzo dobrymi efektami) na wieczornicach obozowych i nieźle funkcjonującym kabarecie studenckim.
Po dwóch latach protestów i wysyłania petycji do GKKFiT, władze dały za wygraną i zrezygnowały z tego systemu studiów. Po pewnym zamieszaniu organizacyjnym i programowym powrócono do czteroletnich „normalnych” studiów magisterskich. W tamtych czasach studenci odbywali obowiązkowe praktyki kolonijne. Nie sposób nie wspomnieć bardzo licznej grupy studentów opisywanego rocznika, która na dwóch turnusach kolonijnych po 420 (tak! tak!) dzieci każdy, pokazała klasę, że do dzisiaj organizatorzy i uczestnicy kolonii wspominają jakie to były „kolonie sportowe”. Kolonie odbywały się w Pogorzelicy Gryfickiej i miały opinię nieudanych, źle zorganizowanych chwilowych przechowalni masy dzieciaków. Ogromną zasługą wspaniale spisujących się w roli wychowawców, organizatorów i instruktorów około 40-osobowej paczki studentów było zorganizowanie dzieciakom radosnego, sportowo-kulturalnego wyżycia się w ciągu trzech tygodni. Chyba warto będzie kiedyś osobno opisać wyczyny wspaniałych wychowawców w osobach Staszka Tyły, Jurka Kosy, Jasia Kalinowskiego (wzięty fotograf), Piotrka Snopczyńskiego, Maćka Balina, Jacka Szelągowskiego, Henia Turlika, Jasia Sawickiego, Eli Błaszczyk, Celiny Podębskiej, Maryli Lasoty i kilkunastu jeszcze wspaniałych studentów, a dziś nauczycieli, aktywnych działaczy kultury fizycznej i nie tylko fizycznej.
W składzie rocznika była liczna grupa specjalizacji lotnictwa sportowego, prowadzonej przez dra Stanisława Maksymowicza „Maksyma”. Była to paczka sama w sobie, wielu niezłych oryginałów, a przy tym wspaniałych ludzi, z których wielu miało okazję zaglądać śmierci w oczy. Na spotkaniu w Obornikach nie było końca opowieściom jak to na obozach spadochronowych, szybowcowych i samolotowych bywało, co się działo na tych a co na tamtych zawodach, kto później poszedł do cywilnego lotnictwa, a kto pracuje w branży za granicą. Nad ranem paczka lotnicza wybierała się do Wrocławia aby sprowadzić Maksyma, ale nie mieli szczęścia, bo Maksym jak zwykle był na imprezie lotniczej.
Nietuzinkową specjalizacją była także dosyć liczna specjalizacja jeździecka, z obozami „koniarzy” w Olejnicy, rajdami po kraju i treningami w podwrocławskich ośrodkach. Kolejny temat do opisania przez któregoś ze specjalistów, np. Jerzego Krysmana, który prowadzi szkołę jeździecką pod Obornikami i ma niezłe osiągnięcia sportowe. Jego syn - student naszej uczelni - posiada wysoką klasę sportową i z powodzeniem startuje na najpoważniejszych zawodach jeździeckich.
Duży odsetek słuchaczy jubileuszowego rocznika mocno angażował się w działalność społeczną i organizacyjną a jak widać z perspektywy czasu doświadczenie organizacyjne wyniesione ze studiów procentuje w życiu zawodowym. Dawni aktywni studenci osiągnęli znaczące rezultaty w pracy zawodowej. Kilkoro zostało pracownikami uczelni m.in. Ula i Jasiu Supińscy, Krzysztof Jackowiak (wicedyrektor AWF), Sylwia Toczek, Jurek Barabasz, Ala Szemraj-Lochyńska, Leszek Kulmatycki. Ciekawą postacią był i jest Leszek Kulmatycki posiadający duże zdolności plastyczne - jego dowcipne ryciny znajdujemy w „Życiu Akademickim”, i w ogóle duszę artysty. Leszek pracował i dokształcał się przez dosyć długie lata w Australii i w Indiach, pracę doktorską pisał pod kierunkiem seksuologa, prof. Lwa Starowicza. Aktualnie pracuje w Zakładzie Psychologii i bardzo aktywnie działa na rzecz promocji zdrowia młodzieży szkolnej. Jest między innymi współzałożycielem i wydawcą nowego periodyku „Promotor zdrowia w szkole”, jest także autorem kilku książek m.in. „Stres, joga, relaksacja”, „Lekcja relaksacji”. Jego aktywność przejawia się także organizowaniem studiów podyplomowych dla absolwentów różnych uczelni z zakresu promocji zdrowia.
Skrótowe curriculum vitae tylko jednego z absolwentów tego rocznika to nie wyjątek a raczej reguła jeśli idzie o aktywność zawodową i osiągnięcia zawodowe absolwentów z 1974 r. Można by przygotować osobne opracowania na temat działalności Jurka Kosy (dyrektor OSiR Północ), Basi Stokowskiej-Kosy - nieocenionej sekretarki pierwszej kadencji Zarządu Stowarzyszenia Absolwentów AWF, Jasia Połatajki - przedstawiciela Volvo na Polskę itd. itd. Ciekawą postacią był i jest Janusz Kalinowski - aktywny organizator biegów dla zdrowia m.in. maratonu warszawskiego.
W czasie studiów największą aktywność przejawiali mężczyźni, a gdy przyszło do organizacji jubileuszowego spotkania rocznikowego, to swój Iwi(cy) pazur organizacyjny pokazały kobietki. Głównymi organizatorkami były siostry Ela i Majka Siodłowskie, Ala Szemraj-Lochyńska, Ula Supińska i Maria Lasota. Maryla Lasota zawsze pełna inwencji i niewyczerpanych sił witalnych pracuje całe lata w podwrocławskich Gniechowicach jako nauczycielka wf, krzewi kulturę fizyczną i kulturę przez duże K. Maryla prowadzi kawiarenkę artystyczną przy ul. Jatki, tam gdzie stoją charakterystyczne posążki zwierzaków domowych. Zachęcamy do zajrzenia do kawiarenki i zakosztowania naprawdę wspaniałej atmosfery przy doskonałej kawce i nie tylko kawce. Warto na koniec zaprezentować przygotowany na jubileuszowe spotkanie „Certyfikat” wydany w dowód stawienia się „ćwierć wieku po...”. Dowcipny tekst opracowały autorki, na kanwie znanej piosenki Agnieszki Osieckiej, a tekst brzmi: „25 lat minęło... a my...” itd.
„25 lat minęło,
a my?...
„choć w papierach lat przybyło, to naprawdę wciąż jesteśmy tacy sami”
„Dalej chłopcy i dziewczęta...”,
czy wciąż każdy z Was pamięta,
że „wsłuchany w krzyk czajek, owiany mocną wonią tataraku...",
„raz Tyła z Nowakiem płynęli kajakiem i... ”
„Pijaniry, pijaniry - kto z Was nie wypije, temu...”
palant, kwadrant a może i baseball.
Gdy „nechce Tie panenka żadna”
to dobra zabawa „U Brońci w stawach” trzeszczy i łupie
a studenci siedzą w... domu nie mówiąc nikomu,
kują i kują...
„ale to już było i nie wróci więcej”
i... 25 lat minęło jak jeden dzień.
Dobre na nas „naszej Babci majtki w kratkę”...
Każdy ma dziś swój na miarę „domek śliczny”, w którym „placków ziemniaczanych brakło - i pięć pił - to daj pani brakło”.
Było nas wiele
a jakoby nikogo nie było,
mnóstwo z tego dzieci przybyło.
Temu się schudło, Temu przytyło,
On posiwiał, Ona się pomarszczyła
„i choć tyle się zdarzyło,
to do przodu wciąż wyrywa
głupie serce... ”
„ale to już było,
znikło gdzieś za nami”,
choć 25 lat minęło,
każdy mniej lub bardziej znany,
jeden pływa, drugi biega,
inny diety wciąż przestrzega,
jeden goni za pieniądzem,
drugi koniec z końcem wiąże...
wszyscy zajęci swoimi sprawami -
„to naprawdę wciąż jesteśmy tacy sami”
Oborniki Śląskie, 12-13 czerwca 1999
Ja też tam jako opiekun TEGO ROCZNIKA! byłem, pyszne trunki piłem, a co ciekawego zapamiętałem, to opisałem.
Opiekun rocznika 1974 - R. Jezierski i główne organizatorki zjazdu 25-lecia: Maryla Lasota, Ala Szemraj-Lochyńska i Bożena Zaremba
Ryszard Jezierski