Na zaproszenie Eli i Wacka Galów, absolwentów rocznika 1970 – 1974, wychowankowie Ryszarda Jezierskiego i Stanisława Maksymowicza, w dniach 12 -14 czerwca 2009 r. spotkali się w uroczej miejscowości Bobowicko koło Międzyrzecza na Pojezierzu Lubuskim.
Nasi wspaniali gospodarze Ela i Wacek Gallowie trafili do Bobowicka zaraz po ukończeniu studiów na AWF we Wrocławiu, gdzie z powodzeniem realizują się w Zespole Szkół Rolniczych. Wacek jako nauczyciel wychowania fizycznego, również pełnił przez wiele lat szereg funkcji w Związku Nauczycielstwa Polskiego i Radzie Wojewódzkiej LZS. Ela znana jest w tamtejszym środowisku jako animatorka ochrony środowiska oraz propagatorka akcji ukwiecania miasta. Wacław od lat ze swymi wychowankami odnosi znaczące sukcesy sportowe w siatkówce, zdobywając między innymi Mistrzostwo Polski Chłopców LZS i Mistrzostwo Polski w zapasach na Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży Po kilku latach pełnych zapału i poświęcenia w pracy, Ela i Wacek postanowili na stałe osiedlić się tam. Do tej decyzji skłoniło ich przyjazne środowisko i życzliwi im ludzie. Własnoręcznie w ciągu kilku lat z zaoszczędzonych pieniędzy wybudowali pod lasem piękny domek jednorodzinny, otoczony wspaniałą roślinnością, pielęgnowaną przez Elżbietę. Wacek w okolicy słynie z produkowania przetworów warzywnych i leśnych oraz markowych nalewek z owoców z własnego sadu.
Na inaugurujący zjazd, uroczysty piątkowy apel o godzinie 20.00 stawiło się 45 osób, w tym stale mieszkający za granicą Maciek Balin, znany sprinter AZS AWF Wrocław, Asia Dybko - podobnie jak Maciek mieszkająca w Niemczech oraz Jan Połatajko biznesmen ze Szwecji współpracujący z firmą Volwo, świetny niegdyś narciarz zjazdowy i animator kultury w czasach studenckich. Wspólnie z Dionizym Burzyńskim, Romanem Nadbrzeżnym, Krzyśkiem Jackowiakiem tworzyli zalążki ruchu kabaretowego pod nazwą „Wielokropek.” Obecnie syn Krzyśka Jacek terminuje w MCS Wrocław, pobierając surowe wychowanie od Jurka Kosy.
Na początku apelu, uroczyste wystąpienie wygłosił nasz umiłowany opiekun rocznika Rysiek Jezierski, któremu towarzyszyła zaprzyjaźniona z rocznikiem małżonka Elżbieta. Pierwszy toast za pomyślność zjazdu wzniósł Staszek Maksymowicz opiekun grupy spadochroniarzy. Przy dźwiękach miejscowej orkiestry strażackiej rozpoczął się bal trwający do białego rana. W pierwszej parze, poloneza prowadzili Marylka Lasota wraz z opiekunem roku. W niekonwencjonalnych formach tanecznych prym wiedli Basia Stokowska, Ania Konior, Andrzej Dobrowolski i niestrudzony fan discopolo Kazik Niemietiuk. Dzięki zaradności naszych gospodarzy Elżbiety i Wacka Gallów stoły uginały się od miejscowych specjałów i łakoci. Szczególnym powodzeniem cieszyły się pierogi z nadzieniem mięsno-borowikowym z pobliskiego lasu, autorstwa Eli Gall. Przygotowaniem skwarek ze słoninki i boczku zajmowali się Jerzy Kosa i Janek Supiński, którzy wspomagali personel kuchenny w newralgicznych sytuacjach.
W drugim dniu zjazdu w świetnych humorach, po udanych tańcach i niekończących się rozmowach i wspomnieniach z lat studenckich, zostaliśmy zaproszeni przez Gallów do ich rodzinnej rezydencji, która zauroczyła nas wszystkich bajkową architekturą i wspaniałym otoczeniem zieleni i kwiatów. Przy degustacji przetworów domowych gospodarzy, mile spędziliśmy całe popołudnie w przydomowym ogródku na pięknie przystrzyżonej trawie, co dokumentowali szaleni „paparazzi” między innymi: Romek Szukiełowicz, Ela Goździk, Ala Szemraj. Ku radości koleżanek w samo południe przybył na zjazd pierwszy profesor z naszego rocznika, znany w świecie propagator zdrowego stylu życia oraz jogi Leszek Kulmatycki.
W godzinach popołudniowych realizowaliśmy program turystyczno – krajoznawczy obchodząc pieszo jezioro Bobowickie, podziwiając z bliska faunę i florę. Głębszego rozpoznania akwenu jeziora na ochotnika dokonał Janek Sawicki wykonując z pomostu dwa salta w pozycji łamanej w garniturze ślubnym znanej marki, ku uciesze koleżanek z rocznika i zachwycie Eli Jezierskiej. Dotlenieni spacerem, zasiedliśmy w przyszkolnym ogródku przy wiejskim stole. Wszelakiego jadła dostarczał nam Andzik Rawecki szalejący przy grillu i kotle z golonkami, osobiście dozując przyprawy do potraw sporządzonych przez sympatyczne panie z Zespołu Szkół Rolniczych. I znów przy stole nie było końca rozmowom wspomnieniom i śpiewom aż do wschodu słońca. W repertuarze dominowały takie piosenki jak : Hymn z Olejnicy, Pijaniry, Lato, Oczy czarne, ..... W chórze wyróżniały się koleżanki: Ula Supińska i siostry Siodłowskie oraz koledzy: Marek Gęsikowski i Mietek Trębski.
Patrząc na wschodzące słońce poczuliśmy, iż narasta w nas wewnętrzne pragnienie nie rozstawania się ze sobą i powrotu do lat studenckich, lat młodości.
Rozstając się w niedzielne piękne przedpołudnie, podjęliśmy postanowienie corocznego spotykania się. Nasze spotkanie zostało udokumentowane pamiątkowym certyfikatem, wręczonym obecnym przez opiekuna roku i gospodarza zjazdu. Szczególnie serdecznie rozstawaliśmy się z Kaziem Banasiem, udającym się na świeckie misje do Australii, Nowej Zelandii oraz Papui i Nowej Gwinei. Kazik tradycyjnie, jak w czasie studiów, z Bobowicka do rodzinnej Nowej Rudy udał się pieszo.
Następne nasze spotkanie na zaproszenie Romka Nadbrzeżnego odbędzie się w czerwcu 2010 w Popielowie koło Opola.
Z Bobowicka relacjonowali: Jerzy Kosa, Jan Supiński
P.S. Do odbiorców Biuletynu - absolwentów niepowtarzalnego Rocznika 1970-1974 przesyłam tę wkładkę z najmocniejszymi przeprosinami za niedopatrzenie, że ta z polotem napisana relacja nie została zamieszczona w Biuletynie nr 47. Jako opiekun rocznika tak pilnowałem sprawy, że…nie dopilnowałem.
Tekst Janka i Jurka był pierwszym ze sprawozdań z rocznikowych zjazdów i jako pierwszy został przesłany do składającego Biuletyn kol. Sienkiewicza i za diabła nie możemy dojść jak został pominięty. Trochę było pośpiechu z oddawaniem numeru do druku z uwagi na listopadowy termin zebrania sprawozdawczo-wyborczego i starania, aby ten numer jak najszybciej poszedł do ludzi. Gdy zauważyliśmy brak tekstu Panów J .J. nie było już czasu na ponowne składanie numeru.
Bijąc się mocno w piersi, pokornie proszę przede wszystkim Janka i Jurka o wybaczenie i przyrzekam, że wydrukujemy to sprawozdanie – w myśl zasady „lepiej późno niż wcale”.
Z pokłonami, zawsze wdzięczny za wspaniałe lata
wręcz koleżeńskiej współpracy
Ryszard Jezierski