SPOTKANIA ROCZNIKA 1970 - 1974


NAJWSPANIALSZY ZJAZD ROCZNIKA 1974 W SZCZYTNEJ

W dniach 29.06.- 01.07.2012 r. w Szczytnej k/Dusznik, odbył się, zainspirowany przez kolegę Maćka Balina, kolejny zjazd absolwentów rocznika 1974. Nad przebiegiem całego spotkania czuwał doskonały organizator Wacek Gall, przy ogromnym wsparciu jego wspaniałej małżonki Eli.

Każdy z naszych dotychczasowych zjazdów był inny i na swój sposób niepowtarzalny. Ten jednak, zdaniem wielu z nas, był wręcz niesamowity. Już frekwencja mówi sama za siebie, bowiem przyjechało do Szczytnej ponad 50 osób. Przyjechali nasi koledzy ze Szwecji i Niemiec.

Po 38. latach od ukończeniu studiów spotkaliśmy się z naszymi koleżankami Madzią Knop i Niną Bartosiewicz. Przyjechali po raz pierwszy Ania (Rzewnicka) i Leszek Grotthusowie.

Szczególnym gościem był dr Stanisław Maksymowicz, który zaszczycił swoją obecnością nasze spotkanie. Warto przypomnieć, że wśród specjalizacji na naszym roczniku było również spadochroniarstwo, gdzie wykładowcą i opiekunem był właśnie Staszek. Miłą niespodziankę sprawiła Jaga Paluchiewicz, która odwiedziła nas w drugim dniu spotkania. Niestety z powodów osobistych nie uczestniczył w zjeździe dr Ryszard Jezierski, który w czasie studiów był opiekunem naszego rocznika.

Szczytna to niewielka miejscowość k. Dusznik, teren wokół - to niskie góry, w którą stronę wokół się spojrzało wszędzie było bardzo pięknie.

Miejsce spotkania: Ośrodek Wypoczynkowy „Pod Skałką”, przepięknie położone z dala od miejskiego zgiełku. W ośrodku tym, usytuowanym wśród wspaniałej zieleni byliśmy tylko MY! Szumiący strumyk obok budynku, ptaki śpiewające wokół, promienie słoneczne dochodzące między drzewami, wspomagały cudowną atmosferę i do tego również dopisała wspaniała pogoda.

Pierwszy dzień, to fantastyczne powitania wszystkich zjeżdżających się uczestników, pierwszy posiłek oraz przygotowania do wieczornego balu. Wszyscy bardzo cieszyliśmy, że znowu się widzimy. Tańce trwały do białego rana. Jednak nie obyło się bez nieoczekiwanych zdarzeń. Rysiek Arabudzki, w tańcu próbował przerzucić przez plecy Alę Szemraj. W tej akrobacji Ala doznała kontuzji stawu barkowego – wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze jak poważnej. Mietek Śmiech i Bożena Zaremba towarzyszyli Ali w wizycie w ośrodku zdrowia w Polanicy-Zdroju. Diagnoza brzmiała: złamanie nasady i przynasady bliższej kości ramiennej lewej. Ala była bardzo dzielna i na lekach przeciwbólowych dotrwała do końca zjazdu, czyli do niedzieli. Wszyscy otoczyliśmy ją serdeczną troską i opieką. Samo zdarzenie skwitowała stwierdzeniem „żeby kózka nie skakała, to by smutne życie miała”.

Drugi dzień po śniadaniu - wybraliśmy się do Dusznik. Nina Bartosiewicz wspaniale i z dużą znajomością tematu, bardzo profesjonalnie wprowadziła nas w klimat, specyfikę oraz historię miasta i okolic. Dalej, część z nas zwiedziła słynne Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju.

W drodze „tam i z powrotem” rozmowom nie było końca. Jak zawsze w takich sytuacjach, było bardzo wesoło. Po obiedzie przygotowywaliśmy się do wieczornego ogniska i tradycyjnych pieczonych kiełbasek. Większość z nas przywiozła zdjęcia ze studiów, co zawsze sprzyja wspomnieniom wydarzeń utrwalonych na fotkach. Przy okazji takich sytuacji poznajemy również rodziny naszych kolegów i koleżanek oraz ich wnuków, bowiem również przywozimy ich zdjęcia.

W czasie tzw. przygotowywania się do wspólnych „imprez” większość z nas odwiedzała się w pokojach, piliśmy kawę oraz jedliśmy pyszne ciasta własnej roboty, przywiezione przez nasze koleżanki. Ciasto orzechowe Władzi Śmiech to mistrzostwo świata. Nie ma takich słów, którymi można byłoby opisać inaczej niż „niebo w gębie”. „Picipula” czyli Halinka Brzyska skwitowała: ... „że następnym razem przywiezie dwie blachy sernika”.

Przy ognisku, były rozmowy i wspólne śpiewanie, niektórzy bawili się do białego rana. Trzeci dzień – to śniadanie i uroczystość pożegnania. Wacek Gall zadbał o to, aby każdy otrzymał certyfikat udziału w spotkaniu oraz pamiątkowe souveniry. Dalej to już sesja zdjęciowa. Wszyscy chcieli mieć wspólną, pamiątkową fotografię. Później usiedliśmy „przed podróżą” w lasku przy ośrodku i przez dwie godziny wymienialiśmy się doświadczeniami, informacjami m.in. poradami w zakresie zdrowia (wiedza, doświadczenie i naturalne leki), przepisami kulinarnymi oraz zaproszeniami do wzajemnych odwiedzin - szczególnie tych, którzy blisko siebie mieszkają. Teresa Jurkowska zapraszała nas wszystkich do siebie, do swojego ośrodka wypoczynkowego na wybrzeżu.

Mietek Śmiech zrobił piękną akcję agitacyjną, namawiając do przystąpienia do Stowarzyszenia Absolwentów. Biuletyny, które dostaje, zawierają wszystkie istotne informacje o Uczelni i wszelkich zdarzeniach z Nią związanych.

Na następne spotkanie umówiliśmy się za dwa lata, bowiem będzie to 40 rocznica ukończenia studiów w naszej Akademii.

Ten zjazd był zdaniem ogółu inny niż poprzednie. Ci z nas, którzy uczestniczyli we wszystkich spotkaniach określili go jako NAJWSPANIALSZY. Chodzi o klimat i bardzo życzliwą atmosferę w jakiej przebywaliśmy, rozmawialiśmy i bawiliśmy się - po prostu byliśmy ze sobą wszyscy razem. Spojrzeliśmy na siebie nawzajem w inny niż dotychczas sposób. Dzieliliśmy się swoimi doświadczeniami, przeżyciami, smutkami, porażkami, a także radościami i sukcesami. Odkrywaliśmy siebie na nowo, ale w inny, bo piękny i dojrzały sposób. Poczuliśmy się zjednoczeni duchowo.

Koleżanki i koledzy – do miłego zobaczenia.

P.S. We Wrocławiu Ala poddała się operacji, „ze stabilizacją przykostną z pomocą płyty Philos/Synthes na wkrętach blokowanych i pojedynczym wkręcie korowym w otworze dystansowym płyty”(!). Na szczęście wszystko przebiegło bez większych zakłóceń. W trakcie kilku dni pobytu w szpitalu Ala odebrała mnóstwo telefonów od kolegów i koleżanek wspierających ją w tych trudnych chwilach. Miała też sporo odwiedzin ze strony osób mieszkających we Wrocławiu. Dodawaliśmy jej otuchy, posyłaliśmy dużo ciepłych myśli, życzyliśmy szybkiego powrotu do zdrowia.

Ula Supińska

Sesja zdjęciowa rocznika 1974

Facebook