Wierni tradycji spotkaliśmy się po kolejnych pięciu latach od ukończenia studiów. Na zew organizatorów stawiliśmy się, jak zwykle, licznie - 52 magistrów wychowania fizycznego.
Popołudniem 29 września powitała nas urokliwa, przyjazna i trochę senna Srebrna Góra. Nie było to zwykłe spotkanie, ale huczne obchody srebrnego jubileuszu ukończenia studiów (czy to możliwe?... ćwierć wieku?...).
Tak, jak oczekiwaliśmy, dobra forma nas nie opuszcza, a czas jest dla nas łaskawy. Dziewczęta chyba jeszcze piękniejsze, a chłopcy przystojniejsi.
Program obchodów był niezwykle napięty. Organizatorzy zadbali o: „uroczysty posiłek regeneracyjny poprzedzający ostrą zaprawę połączoną z wyczerpującym nocnym treningiem”, „ćwiczenia indywidualne lub w grupach treningowych”, „drzemkopauzę regeneracyjną dla mniej odpornych”, „relaks i odnowę biologiczną”, „zajęcia z dietetyki - uzupełnianie witamin i mikroelementów - żurek, woda z ogórków, kefir'’, „zajęcia z turystyki (szlak Górska Perła - Pod Koniuszym - Pod Fortami)”*, itd.
Piątkowy wieczór tańców i pogaduch był piękny. Uczelnia dobrze nas do niego przygotowała, rozstaliśmy się o 7 rano. Już po dwóch godzinach powitaliśmy kolejny, słoneczny dzień dobrą kawą i czym tam kto mógł.
Po śniadaniu, Witek Wasilewski wywlókł nas na spacer w góry. Były co prawda propozycje, żeby go zabić (bo to jedyny sposób na skrócenie trasy), ale zmęczenie zadecydowało za nas. Przeżył. Zrobiliśmy tyle kilometrów ile kazał. Było ciężko, ale daliśmy radę. Może dzięki gitarze Witka? Kiedy towarzystwo zwalniało tempo, Witek wydawał komendę: „do hymnu!”. Po słowach: „Do boju AWF...” siły do marszu wracały.
W sobotę po południu bawiliśmy się przy grillu i ognisku. Były oczywiście tańce, wiele wspomnień i dowcipów. Mistrzem anegdot i kawałów okazał się Lucek Malinowski - „Malina”. Góral, który może godzinami snuć swoje regionalne opowieści, rozśmieszając wszystkich do łez. Jest niezrównany.
To wzruszające, jak dobrze nam ze sobą, ile możemy wspominać i powiedzieć o sobie. Życie nie szczędziło nam i gorzkich doznań, ale jakoś sobie radzimy. Podczas takich spotkań czujemy się tak, jak wtedy na uczelni. I życie znowu jest piękne.
Sprawdzeni podczas poprzednich zjazdów organizatorzy (Danusia Wesołowska, Witek Wasilewski, Marek Gurgul, Maciek Nawrocki), zapewnili nam mnóstwo wrażeń, wzruszeń i radości, dobre jadło i trunki. Oni chyba mogą wszystko!
Wielokrotnie wspominaliśmy naszych nauczycieli: prof. Juliana Jonkisza (naszego Rektora), doc. Ryszarda Jezierskiego (naszego Dziekana), dr Marię Grabowską (naszą opiekunkę roku) i wielu innych. To Oni przyczynili się do tego, jacy jesteśmy. Dziękujemy Im za to!
W niedzielę wczesnym popołudniem odbyła się „odprawa techniczna kończąca zgrupowanie”. Tak, jak przewidzieli organizatorzy opracowując program, „zapewnieniom miłości i przyjaźni” nie było końca.
Przed wyjazdem na zjazd zostałam obficie zaopatrzona w karty zgłoszeń na uroczyste obchody 60-lecia Naszej Uczelni. Popyt przerósł podaż. Trzeba je będzie jeszcze powielić. Wybieramy się wszyscy, a przecież mamy jeszcze innych przyjaciół-absolwentów AWF. Będzie nas wielu. Do zobaczenia za rok!
Uczestnicy zjazdu w Srebrnej Górze
Ewa Głogowska - Nowa