SPOTKANIA ROCZNIKA 1976 - 1980


ZJAZD NAJLEPSZEGO ROCZNIKA AKADEMII WYCHOWANIA FIZYCZNEGO WE WROCŁAWIU WYDZIAŁU WYCHOWANIA FIZYCZNEGO (1976-1980) TURAWA 10-12.06.2022

Zła wiadomość jest taka, że czas leci.
Dobra wiadomość jest taka, że Ty jesteś pilotem.
Michael Altshuler

Radosną nowinę ogłosił (jak zawsze) Marek Gurgul: spotkanie rocznika z okazji uczczenia wspólnych okrągłych urodzin większości z nas. Hurra! Marek zadecydował, że wszyscy w dniach zjazdu będą mieli tyle samo lat. Jubilatkami są Panie 20-tka x N + 5 oraz Panowie Kopa + 5 (patrz okolicznościowy baner).

Spotykamy się, odkąd minęło 10 lat od ukończenia studiów w Słonecznej Uczelni. Tamto spotkanie było jaskółką zwiastującą potrzebę kolejnych. I były: 1990, 1995, 2000…

Jest wśród nas kapitan Roman Karbolewski, pilot rejsowych samolotów pasażerskich, wykładowca i egzaminator nowej kadry pilotów. Na pytanie: czy leci z nami pilot? Śmiało odpowiadamy: tak. Nie bez kozery więc, w nawiązaniu do profesji Romka, we wstępie sprawozdania zamieszczona jest taka właśnie myśl przewodnia. Jedno jest pewne, wszyscy jesteśmy pilotami w swoim życiu.

Nasi profesjonalni organizatorzy (Kierownictwo Lotów): Gosia Franek (Michocka), Witek Wasilewski i Marek Gurgul, wyznaczyli kierunek i nie zawiedli oczekiwań.

A więc lecimy do Turawy… Nawigacja trochę szwankuje, ale w pięknych okolicznościach przyrody hamujemy samoloty, wypuszczamy klapy, podwozia i przyziemiamy.

W gronie 30 osób lądujemy w piątkowe popołudnie w Hoteliku Zielonym. Powitanie, jak zwykle serdeczne i głośne, wraz z analizą, kto już jest, kto jeszcze przyleci, a kogo zabraknie. Przybyliśmy z różnych stron Polski i świata. Wraz z nadejściem wieczoru rozpoczęliśmy wspólne biesiadowanie przy smacznym grillu, sporą ilością paliwa (piwko), tańcami i śpiewem. Problemy polityczno-gospodarcze nie były poruszane. Tańce i nocne rozmowy Polaków kończy świt i głośny śpiew ptaków.

Najcenniejsze, co teraz możemy sobie ofiarować, to wspólny czas. Czas na bycie ze sobą, rozmowy o naszych rodzinach, sukcesach, porażkach, planach, czas na wspomnienia. Niektórzy twierdzą, że: Najważniejsze we wspomnieniach jest to, żeby mieć się gdzie zatrzymać i tam je wspominać. Miejsc jest wiele, ale o randze wspomnień decydują ludzie, wśród których można to robić.

Podążając za metaforą ze wstępu - lataliśmy i latamy w rożnych kierunkach, często odległych od naszego wykształcenia, ale nikt z nas nie żałuje decyzji o podjęciu studiów w Akademii. Było warto. Połączyła nas przyjaźń i życzliwość. Mamy sporo przykładów, jak wielu spośród nas pomagało i pomaga innym w życiu codziennym, możemy na siebie wzajemnie liczyć. Wspólnie przeżyliśmy wspaniałą przygodę, którą były studia w Słonecznej Uczelni. W naszej pamięci pozostało wiele z tego, co miało znaczący wpływ na to, kim dzisiaj jesteśmy. Nasi przyjaciele, koledzy, profesorowie, to bohaterowie naszej przeszłości. To oni kształtowali naszą osobowość i tożsamość. Nie bez znaczenia była radość (a czasami łzy) z aktywności, z ciągłego ruchu, wysiłku, młodzieńczych fascynacji, kwitnących kasztanów i bzów, żwiru pod stopami na bieżni, zapachu chloru basenowego i sal sportowych, skrzypiącego śniegu pod nartami, błysku promieni słonecznych w jeziorze…

Wspominamy tysiące chwil, zawsze towarzyszy temu poczucie przynależności, wspólnoty i akceptacji, często też gromki śmiech. Np. opis naszego pierwszego sprzętu narciarskiego, zabiegi Rysia Drzyżdżyka o zaliczenie języka angielskiego albo „zaliczenie” Wyspy Konwaliowej przez Marysię Grzegorczyk (Jałowiec), czy przygotowanie preparatu (żaby) podczas zajęć z fizjologii przez Ewę Głogowską, itd. I jak mówi Jean Claude Izzo: Wspomnienia można opowiadać setki razy. To przecież najlepsze, co się ma z życia. Dlatego właśnie pielęgnujemy nasze wspomnienia.

Tradycyjnie wspominamy naszych profesorów.

Profesor Julian Jonkisz - nasz Rektor. Wszyscy byliśmy Jego studentami. Człowiek o ogromnej wiedzy, serdeczny i dobroduszny, o mądrym, łagodnym i wesołym spojrzeniu.

Docent Ryszard Jezierski, nasz Dziekan. Nasz Mistrz i wielki zawodowy autorytet.

Doktor Maria (Myszka) Grabowska, opiekunka roku. Zawsze gotowa do wsparcia każdego, kto tego potrzebował, otwarta, życzliwa i skromna.

To Oni uczyli nas obowiązkowości (chętnie i bez wyrzutów sumienia notorycznie buntowaliśmy się), szlachetności, poświęcenia dla innych, przywiązania i szacunku wobec ludzi i dla Uczelni. To Oni formowali nas intelektualnie, kształtowali ciekawość i samoświadomość.

Na zawsze pozostaną w naszych sercach i naszej pamięci.

Wspominamy też o kolegach, którzy odeszli. Zawsze biorą udział w naszych spotkaniach, ale inaczej.

Podczas piątkowej prywatki nie śpiewaliśmy Gaudeamus igitur, ale tradycyjnie hymn Uczelni – Do boju AWF. To piękny, podniosły i godny moment, w którym możemy wykazać swoje wzruszające przywiązanie do AWF, kultywowanie tradycji uczelnianych, jedność i ... możliwości głosowe.

Zawsze śpiewamy również nasz drugi hymn, ale nie mogę go cytować.

Po obozie w Olejnicy i innych letnich obozach wszyscy jesteśmy też wodniakami. Stąd pomysł na spływ kajakowy Małą Panwią. Niestety, rzeka tak wezbrała, że stało się to niebezpieczne i musieliśmy z tego zrezygnować. Gosia, kontrolerka ruchu naziemnego, wkroczyła do akcji i poprowadziła nas nad Jezioro Srebrne w Osowcu. Jezioro Srebrne jest częścią kompleksu leśnego, powstało na miejscu zalanego wyrobiska żwiru wykorzystanego do budowy zapory jeziora Turawskiego. Wyjątkowa trasa wiodła malowniczym leśnym szlakiem. Piękne miejsce, ale nie łatwo tam trafić. Z pewnością za sprawą wyjątkowo upalnej pogody pojawiły się turbulencje. Zawsze jednak można liczyć na życzliwych napotkanych nawigatorów.

I niespodzianka. Z radością połączyliśmy się video z Tadkiem Osipowiczem, który od lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Każdy z nas mógł chwilę z nim porozmawiać, wzajemnie podziwiać urodę i zapewnić o pamięci i przyjaźni. Niech nie myśli, że o nim zapomnieliśmy!

Zwieńczeniem drugiego dnia był bal. Muzyka, doskonały nastrój, obfite dary Bachusa i dobre dania. Dziewczęta, jak zawsze urocze, chłopcy eleganccy i przystojni: pogodny Staszek Seweryn; Leszek Szczurek – chodzący dżentelmen; Halinka Żydek i Danusia Wasilewska, dla których czas zatrzymał się; dystyngowany Zdzichu Ferenc; znany w naszych okolicach fotograf – Rysiu Wiązowski; Ela Gruszczyńska - badaczka materiałów historycznych, dotyczących od zarania naszych spotkań; zawadiaka o dobrym sercu Rysiu Drzyżdżyk; tancerki i tancerze do białego rana (skąd taka forma?) - Edyta Kosiorek (Kwaśniok), Marysia Grzegorczyk (Jałowiec), Witek Wasilewski, Marek Gurgul i inni. Przepraszam tych, których pominęłam, ale wszyscy jesteśmy tacy sami.

Niestety, świt przyszedł za wcześnie…

Dzień trzeci, pożegnanie. Niedosyt. Już wiemy, że jak zwykle, przez te wspólnie spędzone dni, mieliśmy znowu po 20 lat. Czas zatrzymał się. Cóż zatem znaczy liczba naszych urodzin? Okazję do kolejnego spotkania. Wspomnienia, życzliwość, ciepło, doskonały nastrój, wymarzona pogoda, dobra zabawa, to wszystko musi nam wystarczyć do następnego zjazdu.

Za Januszem Wiśniewskim rzec można: Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się powrotem.

Uściski, buziaki, odpalamy silniki, nawigacja włączona. Kontrola lotów informuje o powrocie do teraźniejszości, z pewnością szybkiego kolejnego spotkania i nadzieja, że nadal, lecąc przez życie, będziemy mocno trzymać stery.

W imieniu najlepszego rocznika fakty i refleksje spisała -

Ewa Głogowska - Nowak

Facebook