SPOTKANIA ROCZNIKA 1998 - 2002


DZIESIĘCIO-ROCZNICOWY ZJAZD ROCZNIKA 2002

Olejnica, 31 sierpnia – 2 wrzesień 2012 r.

Minęło 10 lat od czasu, gdy z zadowoleniem odebraliśmy dyplomy magisterskie uzyskane na naszej Alma Mater. Każdy z nas, absolwentów rocznika 2002, obrał nowy kierunek dalszej drogi życiowej. Ciekawi tego czym się zajmują nasi koledzy teraz oraz w związku ze zwyczajną chęcią spotkania się po latach, postanowiliśmy zorganizować zjazd. Wybierając miejsce spotkanie nie musieliśmy się długo zastanawiać. Było jasne, że musi to być Olejnica - miejscowość, gdzie od lat odbywają się letnie obozy i rocznikowe spotkania. Miejsce, które również dla rocznika 2002, od kilkunastu lat jest miejscem wyjątkowym.

Zjazd rozpoczęliśmy w piątek (31 sierpnia). Z uśmiechem na twarzy witaliśmy się po latach rozłąki. Niektórych wcześniej, niektórych troszkę później. Żartowaliśmy, że nawigacja im się zepsuła i jechali z Wrocławia przez Kórnik i Poznań. „Jedź tą drogą... Jesteś u celu! ?”.

Z rozpoznaniem twarzy nie było większego problemu. Niektórym przybyło „tu i tam”, chłopakom wystąpił szron na skroniach, a dziewczyny… no cóż piękne jak zawsze. I to wszystko. Wieczorem wróciły wspomnienia. Znów „Diana” była nasza. Pogaduchy, toasty oraz tańce trwały do późnych godzin nocnych. Z imprezy do hotelu wracaliśmy nad ranem.

Sobota rozpoczęła się „obozowo”, czyli uroczystym apelem na boisku do piłki siatkowej. Wcześniej miała miejsce pobudka. „Caramba” budził wszystkich delikatnym pukaniem do drzwi. W pokoju „Ogrów” na pytanie czy stawią się na apel usłyszał: „Będziemy się starali, ale nie obiecujemy…”. Oficjalny charakter apelu podkreśliła obecność dr Henryka Nawary, który przeprowadził część oficjalną. „Czołem grupa” – „Czołem!” – zgodnie odpowiedzieli wszyscy obecni. Podczas części oficjalnej uczciliśmy chwilą ciszy pamięć zmarłych tragicznie naszych kolegów z rocznika Magdy Szymańskiej (Frejek) i Artura Kulisa. Potem dla rozluźnienia atmosfery Pan Henio opowiedział kilka awuefowskich anegdot. Niestety na apel nie dotarli wszyscy uczestnicy zjazdu, o czym poinformowali dyżurni Beata i Wojtek. „Stan grupy 8, w tym 4 trupy w hotelu…”.

Po pysznym śniadaniu udaliśmy się do „starej ujeżdżalni”. Na specjalnie przygotowanym boisku zagraliśmy w kwadranta. Śmiechu było co nie miara, a najwięcej miała go grupa „Ogrów” czyli naszych kumpli z tzw. loży szyderców (dla wtajemniczonych) . Zresztą „Ogry” były doskonale przygotowane do gry. Miały przecież w swoim składzie selekcjonera „Jurka”. Dobrze przygotowany do sezonu, choć nie kwadrantowego, był również nasz kolega „Wierzba”, ale… okienko transferowe się zamknęło i nikt go nie wziął… Po zawodach sportowych przyszedł czas na obiad i zasłużony relaks. Wypoczynek na pomoście, przejażdżki kajakiem i rowerem wodnym połączone były z dalszymi wspomnieniami z czasów studiów.

Tuż przed sobotnią oficjalną imprezą zjazdową główny organizator zjazdu, czyli „Berta” usłyszała zaskakujące stwierdzenie. „Cześć Berta! A Ty co? Podobno miałaś nie przyjeżdżać na zjazd…”. Organizatorów, którzy martwili się czy wszystko będzie dopięte na ostatni guzik, uspokoił pan Lutkiewicz, który na pytanie o menu odpowiadał z rozbrajającym spokojem: „Będzie Pan/i zadowolony…”. Rzeczywiście byliśmy zadowoleni. Z imprezy wyszło niezłe „wesele”, bo Wiciu Rydz, członek kapeli weselnej, śpiewem i gitarą zagłuszył muzykę elektroniczną. Niestety, nie wszystkim było do śmiechu. Około 3 nad ranem „Berta” poszła do kuchni i zapytała przysypiającyce kelnerki o której godzinie mamy zakończyć imprezę. Odpowiedź była co najmniej zaskakująca: „Szef mówił, że jesteście grzeczni i że będziecie góra do 23.00” (sic!).

W niedzielę po śniadaniu przyszedł czas na pożegnanie. Nie rozjeżdżaliśmy się jednak ze łzami w oczach, bo pod koniec spotkania zawiązał się już nieformalny komitet organizacyjny kolejnego Zjazdu!

spotkanie w Olejnicy po 10. latach

Beata „Berta” Legieć i Rafał „Caramba” Szubert

Facebook